poniedziałek, 7 listopada 2011

Śfinka 3D

W ramach Mikołajowej Akcji Dowozu Prezentów Wymuszonych na Bogu-Ducha-Winnych-Rodzicach, Ostra zażądała chomika bądź świnki morskiej. Taaa... Matka rozrywek ma pod dostatkiem i gdyby to od niej zależało, to miast morskiej kupiłaby sobie dorodnego wieprza, rozbroiła na części (rozebrała - jak mówią masarze...) i zapakowała do lodówki, żeby nie latać co pięć minut do sklepu celem nabycia "czegoś na obiad". 
Na pieska lub kotka matka nie zgadza się kategorycznie! Jak sobie matka pomyśli, że przy Klomszczu, którego toczy niemowlęca insomnia, miałaby jeszcze dymać z pieskiem na siusiu wieczorkiem i -dajmy na to- o piątej rano; sprzątać wymioty kota; odrobaczać; odpchlywać... O, nie. Niedoczekanie. Już widzi matka Ostrą, jak ciemno noco jesienno tudzież zimowo wstaje, nadziewa na piżamkę kombinezonik, wzuwa kozaczki, nadziewa berecik i idzie wysikać pieska. Stulać to my ale nie nam. Matka już za młodu pieska miała, wszystko w/w przeżywała. Na koniec pieska trza było uśpić i matka za takie emocjonalne atrakcje dziękuje. Piesek byłby matkę i resztę rodziny pożarł żywcem, ale kochało się go jak rodziny członka. No, co tu dużo gadać - matka do tej rzeki wchodzić już nie chce.
Opór budzi w matce takowoż dawanie w ramach "mikołaja" czegoś żywego, a świnka morska, nie da się ukryć, jest egzemplarzem żywym. Znaczy, nic by matka nie miała na przeciwko, żeby się dać w prezencie Alu Pacinu tudzież Jackowi Sparrowowi, ale śfinka? Cóż ona winna, bezbronna istota, żeby ją dać Ostrej na ... wychowanie.
Wizję matka miała taką i wizją tą z Ostrą się podzieliła. Otóż kupujemy śfinkę i matka, zgodnie z pradawnym obyczajem przodków naszych, pcha oną pod poduszkę. Mikołaj pcha, znaczy. I kupuje też, ofkors. Dosłownie: pcha. Śfinka się zapiera, ale co tam: matka, Mikołaj znaczy, pcha dalej i zapycha. I słuchaj Ostra: jak się na tej śfince wyśpisz i ona dalej będzie w wersji 3D - to jest twoja i se ją hoduj:) 
Aleeee mamooo, ona umrze!!! Jak możeszszsz... Ostra płacze, czaczy nie kumając.
Dobra, dobra ... łagodzi wyrodna rodzicielka. Kupimy tę śfinkę, kupimy. Znaczy, Mikołaj kupi. I nie zapchamy. Będzie na Cię czekać na biureczku w pudełeczku.
Skądinąd, wizja zapychanej śfinki podziałała matce na wyobraźnię. Taki kreskówkowy odlocik: matka pcha, śfinka zapiera się zadnimi łapami, w końcu kapituluje i się zapchać daje. Rankiem Ostra wstaje i wyciąga spod podusi podduszony plasterek z wybałuszonymi gałami, przykłada do ust jak balonik (pamiętacie tę scenę z żabą ze Shreka?) i dmucha.  I pyk - śfinka znów jest w wersji 3D. Wie matka, wie - to niehumanitarne, niepedagogiczne, niepoprawne politycznie. Cóż, lata oglądania hamerykańskich kreskówek zryły matce berecik.
Zapodamy więc razem z Mikołajem tę śfinkę. Najlpiej taką z grzywą jak Andy Warhol i będziemy rozpieszczać do zwymiotowania. Niech się Ostra uczy jak się żywiną opiekować - niekoniecznie musi eksperymentować na Parówiennym. Znaczy: co musi, to musi, a reszta niechaj pozostanie wyłącznie wylewem uczuć siostrzanych. 
Trzymaj się śfinko, nadchodzimy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz