piątek, 21 stycznia 2011

Jaja

"Mamo, mogę go dotknąć w jaja???"
A dotykaj; jedyna szansa, żeby się nie wyrywał. Ale też i nie zmuszał;)
"Taki ma sisiorek malutki".
Malutki, malutki, ale już zapewne podłączony do mózgu. Ten gatunek tak ma.

Fascynujące przyglądać się takiemu małemu samcowi. Urodny jest, będą laski galopem ścigać, i chatrakterny. Nieraz chciałabym zatkać Maltretorowi paszczę smoczkiem, patrzy wtedy jakbym mu ojca zabiła i zdaje się mówić: "Sama se wsadź!!! Pcha człowiekowi jakiś syf gumowy do ryjca i oczekuje zachwytu. Stara wariatka". Tylko nie stara, tylko nie stara, synu...
Może ma rację? Siostra Ostra swój cumel wielbiła bezgranicznie; już chodziła na kończynach własnych i na łańcuszku toto nosiła przypięte do koszuliny, żeby się nie zapodziało. Ostatnio znalazłyśmy całą szufladę starych smoczków, pogryzionych, pokiereszowanych; historycznych rzec można. Już, już sobie to dzioba chciała załadować, ale wyrwałam z garści. Sflaczały silikon dyndelał jak chorągiew na wietrze... Się udusi Ostra, pomyślałam. Ale Ona nie taka głupia - zarąbała swego czasu smoczek z takiej szpitalnej paczki z gadźetami, co to każdej mamusi dają na odchodnym, żeby się w konsumentyzm wdrożyła, i dawaj pchać w jadaczkę.
"A mogę??? Ale ja go już miałam w  buzi jak kaszlałam!!!". "Możesz, ale tam takie wirusy i bakterie mogły zostać...".
Ostra smoczusia sru do kosza.
Dobra bakteria nie jest zła;)
Jako argument, rzecz jasna.

Obudził się. Żem se poużywała...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz