wtorek, 29 marca 2011

Jenternet

Będąc młodą matką wyedukowaną w dziedzinie matkopolkostwa na wylot, wiem: jenternet może być szkodliwy dla nieletnich.
Jakąż więc grozę wywołało w mych zwojach mózgowych wczorajsze zawołanie Ostrej znad mego laptoka: mamo, patrz, strona gówna. Siedziałam byłam właśnie w fotelu opodal rzeczonego laptoka, pasąc Maltretora tłustym cycem. Dżizys...strona gówna: znaczy strona bab gołych, bezeceństw rozmaitych nie dla dziciąt przeznaczonych, agresja i gwałt, kicz, ohyda, syf!!! Poderwałam się byłam z fotela, Maltetor załopotał jak flaga na wietrze w mej garści; cyc przytomnie upchnęłam w gorset, coby nie załopotał tudzież nie gwizdnął o ziemię (pamętacie ten stary dowcip o kobiecie, która miała gwiżdżące piersi...:)) i w dyrdy do kompa. Co tam córciu oglądasz, pokaż mamusi. A tu nic ciekawego...- bab gołych ani śladu, słów obelżywych jak na lekarstwo, nawet agresji ni gwałtu nie uświadczysz. Ładuje sie oto strona rodzinnie przyzwolona, wyspa gier, a na tejże zabawiactwa z gatunku: ubieramy laleczkę na bal karnawałowy, wyścigi samochodowe itepe. Ostra wpatruje się w matkę wariatkę jak sroka w bagnet i nie wie, o co jej chodzi. Paluszkiem pyka w róg komputerowego ekranu, a tam jak wół wypisane: strona GŁÓWNA. Co to jest strona gówna, pytałam...
Powinnam się była domyślić!!! Po kaczorku, który rozgarniał muł, ucho me powinno się było przywyczaić do językowych wygibasów Ostrej...

Ostra słuch językowy odziedziczyła po mamusi na pewno. Uwielbiam słuchać jej radosnych słowotworów, skojarzeń, rymowanek... Ostatnio dotarło do niej istnienie homonimów i homofonów. Ileż to radości odkryć, że słowa mają wiele znaczeń: szczur sfutrany i szczur herbaciany; zamek w galotach i zamek do uwięziwania królewien; morze do kąpania i może cię kochana na pole dzisiaj nie puszczę...
Najbardziej kocham jednak nasze rodzinne słowotwórstwo radosne. Jeśli ktoś ciekaw dlaczego, niechaj zagląda tam, gdzie bloga jest archiwum i strona gówna...;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz