poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Z pamiętnika Doktora Maltretora (2)

Postanowiliśmy z Leonem wybrać się na spacer. Wiecie, taka męska przechadzka po krzaczorach. Nie chciało mi się taskać chlebaka i termosu, więc postanowiłem zabrać mamusię. Ona ma cycki. Jak się później okazało, Leon też zabrał mamusię. I ona też ma cycki!
Żeby nie dymać na piechotę, zabraliśmy (no odgapia ode mnie ten Leon, jak rany...) też tatusiów, którzy pchali nasze wózeczki po tych krzaczorach.
Pogoda była, jak mawia moja siostra, zarombista.
Spacerujemy.
Nagle brat Leona zażądał widzenia dzwona. Tatuś Leona powiedział, że jak brat Leona nie będzie marudził, to na pewno dojdziemy tam, gdzie jest ten dzwon, albo nawet dużo dzwonów. Ale się chłopaczyna zerwał! I jeszcze moją siostrę ciągnął, żeby jej ten dzwon pokazać. Doprawdy nie wiem, czy moja siostra interesuje się dzwonami... Ale ona dziwna jakaś jest, więc może i dzwony lubi.
Kiedy dotarliśmy pod Kopiec Piłsudskiego, postanowiłem coś przekąsić. Leon przekąszał już wcześniej. W tym czasie nasi tatusiowie z resztą ekipy wdrapali się na górę. Nie wiem niestety, czy był tam jakiś dzwon. Ale pewnie tak, bo kiedy zeszli, byli bardzo zadowoleni.
Spacerujemy dalej.
Gdzieś na dziewiątym kilometrze poczułem, że - jak mawia moja pani doktor - perystaltyka jest. O, i to jaka jest! Mój tatuś poważnie się zaniepokoił, ale tatuś Leona powiedział, że jest ciepło i możemy się przewinąć w gondolce Leona (bo ja podróżowałem w foteliku samochodowym). No i tatuś przystąpił do dzieła. Obciach na całe krzaczory! Rozebrał mnie od dołu do rosołu, a od góry zostawił w czapce i kurtce. I jeszcze w skarpetkach. Wyglądałem jak idiota!!! Z gołom pupom i w czapce...
W czasie kiedy tatuś mnie publicznie ośmieszał tymi skarpetkami, Leon też dowiódł, że perystaltyka istnieje naprawdę. Zrobiłem mu więc miejsce w jego gondolce i do akcji przystąpiła mamusia Leona. Niestety Leon upaprał sobie nową pieluchę i musiałem mu pożyczyć swoją. Dobrze, że miałem zapasową, bo jakby mu tak przyszło rozważać istnienie perystaltyki bez pieluchy, to... lepiej nie myśleć.
Na kolejny spacer wybierzemy się z większą ilością pieluch. Jakoś w plenerze ta perystaltyka się nasila.
Za to moja siostra i brat Leona chyba nie mają perystaltyki. Przynajmniej nie zauważyłem, żeby ich podczas spaceru ktoś przewijał. Może oni to robią inaczej??? Kto ich tam wie, nie znam się na takich starych ludziach.
Jednym słowem: spacerowanie jest super.
Perystaltyka też;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz