poniedziałek, 28 marca 2011

Siostra Ostra - z zapisków na lewych receptach (1)

Jak już wiecie, moja matka jest wstrentna.
Z lubością pastwi się nade mnom, biednom bezbronnom istotom.
Cóż ja...
Że sobie czasem powrzeszczę? Że rzucam się na podłogę i zawodzę jakby mi trepanację czaszki na żywca robili? Że uświadamiam rodzicom jaką krzywdę mi wyrzondzajom zmuszając mnie do odrabinia lekcji ZANIM pobawię się z koleżankami? Że uczepiona klamki drzwi wejściowych ryczę na cały regulator, cytuję siebie: "nie róbcie mi tego!!!"? No wiem, wiem, że co sobie ludzie pomyślą w tych koszmarnych czasach pełnych przemocy wobec dzieci; że się jakiś aktywista znajdzie  i zawezwie odpowiednie służby. Wszystko to wiem! Ale co z tego: czujem siem w własnym domu uciskanom mniejszościom i już. Uciskają tatuś i mamusia po równo.  Z tym, że mamusia silniej uciska, bo ona ciąglę coś chce ode mnie: a to zemby umyj, a to rence; z podłogi podnieś, a to wynieś, przynieś, bez mała: pozamiataj. No jak można? Do dziecka???
Żeby mieć pełnom kontrole nad sytuacjom, postanowiłam spać z rodzicami. Na stałe. Już mi wprawdzie zazdrość o tego tumana (Kląszczela, znaczy) powoli przechodzi; mamusia przebrała mi pościel na taką zarombistom różowom i lampkę tatuś przybił do ściany, żebym sie potforóf nie bała, ale ja swoje wiem: oni w nocy w tym łóżku nieustannie spiskujom przeciwko mnie! I wykluczajom, wykluczajom...
Sama widzę: jak tylko Kląszczel kwiknie, to mamusia daje mu cycusia, a jak ja mówię "piciu", to mamusia mi każe iść do kuchni i se wziąć. No, gdzie ja pójdę po nocy? Sama??? Do kuchni??? Tak daleko???
Albo, dajmy na to, siku: on se leje do pieluchy, a ja muszę do kibla po nocy dymać! Próbowałam już kiedyś zaistalować sobie pampersa, to mi się mamusia po głowie popukała. Wstrentna!
I tak oto we własnym domu doświadczam wykluczenia społecznego. Masakra. Ile to się człowiek musi nacierpieć.
Dzisiaj mam dyktando. Pierwsze w życiu. No i jak się mamusia dowiedziała, to dawaj człowieka katować - Ostra pisz: "pszczółka". Pisze. Pszułka. Źle, pisz jeszcze raz. Pisze. Przczułka. Źle, pisz... Wrrr, no ile można i co mnie ta pszczółka obchodzi. Albo borsuk. Albo inne badziewia. Dobrze, nie pisz. Literuj. "Dzięcioł" literuj. "D, z, i, e, n, i, c, i, o, ł" literuję. Źle. Noż... kij z dzięciołem.
Sami widzicie: rzeźnia. Przy drugim dyktandzie to się nie przyznam. Precz z pszczółkami!!!

ps Gdybym dłuższy czas nie pisała, proszę o interwencję: mamusia może mnie zauciskać na śmierć.

2 komentarze:

  1. No i się popłakałam. Chcę z powrotem być mała i mieć takie tragiczne problemy natury egzystencjalnej. Kcem.

    OdpowiedzUsuń
  2. slag by to jasny trafił, że tez ja sama sobie pampersa nie zainstalowałam! :D

    OdpowiedzUsuń