Są dni, kiedy matce w paszczy zasycha od tego ciągłego gadulenia do osobników nieletnich i zaczyna matka bredzić. Wtedy włącza się Ostra z interpelacją: mamo bondź normalna. Normalna już byłam, córko - odpowiadam - teraz jestem matka wariatka. Chwytam Maltretora w wątłe swe ramiona i tańczymy po pokoju w rytm gitar Santany. Ostra przyłącza się ochoczo i pląsamy niczym w tańcu świętego Wita. Maltretor kwiczy radośnie, Ostra demonstruje pozycje baletowe - tylko matka, pogięta jak paragraf, z przetrąconym niemal kręgosłupem, przywodzi na myśl starego człowieka, co jednak nie może...
Zasapani siadamy na podłodze... Uff...Mamo bondź normalna...
Dobra - bede. Posłuchaj córciu, napiszemy książkę. Wybieraj o czym:
O Kląszczu w gąszczu
O Kląszczelinie na linie
O Kląszczelu na Wawelu
Mamo bondź normalna!
Ba, łatwo powiedzieć. Znaczy mam się umalować? Nie. To co mam zrobić. No bondź jak wszystkie inne mamy. Eee.. Ostra, ale masz wymagania - nie bede, nie umiem.
Szaleństwo chroni mnie przed ... szaleństwem. Oryginalne protest songi o kupie-gówno, co to ją trzeba spacyfikować na łazienkowym przewijaku dają poczucie panowania nad codziennością. Filozoficzne dabaty z niemotą Kląszczelem sieją ziarno nadziei, że kiedyś jednak pogadamy. Słowne utarczki ze zbuntowaną Ostrą przypominają jak wół cielęciem bół...
Czasem próbuję być normalna. Ale się wtedy jakoś dziwnie czuję...;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz