piątek, 15 kwietnia 2011

Zemby

Idom zemby, idom.
Spluty Maltretor po kolana, spluta siostra, spluta matka, spluty pater familias.
Piąchę potrafi sobie Kląszczel wsadzić chyba aż do jelita grubego - jak człowiek patrzy, mdłości go chytają i dreszcze: jakby se sam tak uczynił, to by już nie żył. A Kląszczel ma się dobrze i se gmera we wątpiach. Seksownie międli ozorem, namacując sobie cóś w paszczy, i wyje.
Ostrej też idom zemby. Dwa ostatnie górne stałe. Się zgrali... Tyle, że Ostra się nie pluje, jeno pluje jadem dookoła. Dobrze, że nie jest wężem, bo byśmy już dawno ukatrupieni byli.
Zgodnie z tym rytmem matce i tzw. tatusiowi zemby powinny wypadać ze starości, ale się jakimś cudem trzymają kupy. I dziąseł.
Po nocach Maltretor pcha sobie do paszczy ręce cudze. Cug ma jak nowy odkurzacz Zelmera. Czekam tylko, aż mi zacznie obgryzać paznokcie w akcie desperacji. Okazjonalnie udaje mi się przykorkować go dudą, ale z rzadka - symuluje wtedy napad torsji, dusi się i trwa w pełnym napięcia bezdechu. Jak się już skutecznie wydygam, żem zgładziła własnego potomka kawałkiem silikonu, wypluwa cumla het na podłogę i uśmiecha się rozkosznie. Bestyja...
Ciekawe po kim to ma;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz