piątek, 11 listopada 2011

Kaczka glebaczka

Obywatel Kląszczu Moczu uwielbia moczyć się w wannie. Już na etapie obróbki wstępnej przejawia daleko posunięty ojar. Niesiony przez tatusia na wielkie łóżko, na którym ściągane są mu galoty, tudzież rozpieluszenie następywuje, Klomszczel śmieje się w głos, fika giczajami a oczęta mu błyszczą. Transportowany następnie do wielkiej wanny, goły jak święty turecki, doznaje stanów emocjonalnych ocierających się o euforię i hiperwentylację.
I do niedawna transport ów kończył się usadzeniem delikwenta w ancie (znów słowo made in Ostra onegdaj...) i długotrwałym wymoczem. Można było wtedy zostawić chłopców samych i udać się ku klawiaturce komputerka; można było też zasiąść na łazienkowej podłodze i obgadać co było do obgadania. Można było...
Ostatnimi czasy jednak, o czym donosiła matka dopiero co, Klomszczel zaniechał statyczności. Wpakowany do wanny, która śmiało by mu mogła za basen pływacki robić, natychmiast przyjmuje pozycję stojącą i, trzymając się brzegu rzeczonej, wbija weń zęby. Indagowany przez troskliwą familię, że może by tak nie wbijał, gdyż ponieważ sobie kasowniki skasuje, ignoruje owe wezwania i wbija nadal. I stoi. Tatuś namawia: siadnij se Klomszczel, jajeczka wygrzej, woruś odmocz. Jest tatuś tak przekonujący w swych namowach, że matka i Ostra byłyby skłonne do natychmiastowego siadu i wymoczu, gdyby tylko miały do wymaczania to, o czem tatuś napomyka. A Klomszczy stoi. Zorientowawszy się po chwili, że widownia już nasyciła oczy widokiem gibającego się na rachitycznych odnóżnach stacza-odmaczacza, kuca, podejmuje z wody ukochaną gumową kaczuszkę i, rzutem godnym koszykarza NBA, lokuje ową na podłodze. Nooo, Klomszczyyy, zagaja tatuś, nie wy...rzucaj kaczuszki. Klomszczemu tylko w to graj. Podejmuje motyla i motylicę (motylową? motylównę?), żółwia (jucha - jak mawiała Ostra), delfinka i co tam mu jeszcze do wanny zapodano. I fruuu... leci zwierzyniec na środek łazienki. I rozbryzguje się woda dookoła i taplawica łazienkowa narasta, i apiać. Wyglebane zwierzątka zalegają na podłodze, Klomszczy wbija kasowniki w wannę, a tatuś zaczyna przejawiać postawę pro-eko: Klomszczy siadaj, po co ja pół wanny wody nalewałem, się zmarnuje. Klomszczy ignoruje ekologiczną świadomość tatusia i stoi nadal, oczekując poklasku tłumów. Te tłumy to nie przypadkiem: zdarzało się było, że w czasie kąpieli młodego przebywały były u siostry rzeczonego koleżanki, które na hasło "Moczu się kąpie" wparowywały do łazienki i zasiadały dookoła wanny niczym na widowni. I Moczu kwitł. Brylował wśród lasek. Gugał, mrugał i się gibał. Bawił zwierzątkami. Rechotał i dawał się wodą polewać.
Teraz zajmuje się chłopaczyna głównie wyrzutami na odległość. Zachodzi obawa, że w następnej kolejności podejmie próby ucieczki z anty i z gołom rzyciom rzuci się ku nowym wyzwaniom! Pu pu pu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz