A żeby te Mikołaje, Gwiazdki i innych doręczycieli...
Skrzynka pocztowa zasypana gazetkami reklamowymi okolicznych super- , hiper- i megamarketów.
Siostra Ostra wczytuje się w zachęcające oferty.
Mamooo, tszy czekolady w cenie dwóch - tylko 9,99! Allle odjazd! Kupiszszsz...?
O, o , o... lalka, taka duża z włosami, co mówi! Tylko 99,90! Kupiszszsz...?
Albo patsz: z Monster High taki pjórnik... allleee... kupiszszsz mi?
Matka W. próbuje skierować uwagę Ostrej Siostrej na jakiś wątek poboczny:
- Ty, patszszsz, tu Biedronkę budują. A myśmy się tyle zastanawiały, co to będzie... Widziszszsz?
Ostra odrywa od gazetki wzrok mętny i zmulony:
- No, faktycznie... ale wracając: tszy lizaki w cenie... ja cieee! kupiszszsz...?
**
Ostra Siostra z koleżanką omawiają kwestie egzystencjalne:
- A mój tata jedzie jutro o piątej rano do Warszawy.
- A mój też jedzie.
- Do Warszawy?
- Nie, do Poznania?
- A co ten twój tata właściwie robi, bo nie wiem...?
- No pracuje.
- Ale co robi w tej pracy: pisze? Wykłada?
- Nie, samochody zmienia. Ostatnio jeździmy mercedesem.
PS tata koleżanki jest przedstawicielem firmy farmaceutycznej...
Hahaha no adie, podobnie jak u nas moj maz tez jest przedstawicielem jednej z firm i ostatnio moj syn mowi do niego tak "tato, to auto juz mi sie znudzilo powiedz tam swojemu szefowi zeby ci wymienil i zeby byl czarny bo mi sie bardziej podobaja"
OdpowiedzUsuńWieś na razie dostaje świra w sklepie, ulotki nie robią na nim (jeszcze) żadnego wrażenia.
OdpowiedzUsuńTK twierdzi, ze skoro tak, to nie należy młodocianego zabierać do sklepów. Gdy nadejdzie era ulotkowa, przewiduję, ze zechce sie wyprowadzić na bezludną wyspę :D
faceci i ich pragmatyzm ;)