Od niedawna mieszkają z nami zjeb i zdzis.
Nie, nie - nie, że Matka W. zatrudniła firmę ochroniarską, która rękami swych pacyfikatorów pacyfikuje Klomszczela skaczącego z wysokości, wpełzającego w ciasności i pikującego ku głębokościom.
Zjeb, to zebra.
Zdzis, to lis.
Do wesołej kompanii należą też ziul i bób.
Ziul, to żółw.
Bób, to bóbr.
Matce W. szczególnie działają na wyobraźnię zjeb z ziulem (żulem?).
Jakby mało było w lokalu jednostek zrytoberetych: tylko nam zjeba z ziulem brakowało!
Jakby mało było w lokalu jednostek zrytoberetych: tylko nam zjeba z ziulem brakowało!
Z roztkliwieniem wspomina Matka W. czasy swej młodości durnej i jurnej, kiedy to brylowała między zjebami i ziulami stacjonującymi w miasteczku studenckim. Kiedyż to było... Najstarsze zdzisy nie pamiętają! A teraz Matka W. porządna jest wielce, ziulów raczej unika, tylko te zebry jej jakoś po życiorysie mykają niebacznie. I wcale ich Matka W. nie pacyfikuje, wcale...
Nic nie jest w stanie podrobić wesołą twórczość małej istotki, która uczy się słów :) Czasami komplikuje je tak bardzo, że nawet nie jesteśmy w stanie ich powtórzyć :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że jeszcze mięchem nie rzuca :D
OdpowiedzUsuńkujwa i bjam...:)
UsuńZapisuję się do fanklubu Klomszczela! Głónie z powodu "zebry" ;)
OdpowiedzUsuńNo prawda, że zwierzęta zbliżają ludzi...;) Miłego czytania:)
UsuńMatko W. skonczyłam właśnie czytać Twój blog - wszystkie posty, od 2011:) Teraz jestem już na bieżąco i niecierpliwie czekam na kolejne wpisy. Pozdrowienia od mamy 3-miesiecznego Piotrusia.
OdpowiedzUsuńUuu... to zeszyt lektur zaliczamy na szóstkę!!! Cieszę się, że przeszłaś Mamo Piotrusia wraz ze mną taki szmat drogi:) Witam w klubie Mam Samcowskich:))) całusy dla Piotrusia
Usuń