Po(d)chodzi znienacka
Znienacek powinien mu przyznać honorowe obywatelstwo.
Postawić pomnik z żelbetu.
Ulicę imieniem nazwać.
Celuje w ten sam punkt, w który celował Parys, żeby wykończyć Achillesa.
Trafia. Zawsze.
Kop jest celny i bolesny.
Oddala się niespiesznie, pojękując: ła... łała... łaaa...
Kiedy kopał, zabolała go nóżka. Biedna nóżka. Mamusia powinna się poużalać nad biedactwem. Pocałować nóżkę. Paluszki utulić. Taka mamusia twarda, że sobie człowiek organa może uszkodzić, doprawdy! Ileż to się człowiek musi nacierpieć, żeby wywalczyć se kawałek czekolady albo podłogi. Do tańca. Pod nogami. Przy komputerze mamusi.
Jak źresz, to nie biegaj, mówi mamusia, bo się zakrztusisz. Jak się krztusisz, to nie pchaj łap do jadaczki, dodaje. Jak mnie skopałeś, to się nie domagaj pieszczot.
Domaga się. Ściąga śmierdzącą skarpetę i żąda zmaltretowane paluchy-capierzuchy opatrywać. Ranny, znaczy. Indagowany w kwestii przeprosin, robi minę, jakby mu kto ojca zabił i pluje. Celnie. Chara jak stary. Mamusię przeprośśś... Bleee, mówi, demonstrując obrzydzenie, bleee... - jakby żarcie mu zadali, którego nie lubi, albo kupę zrobił i domagał się przepieluchowania. Bleee... Czepiasz sie staraaa.
czepiasz się, a dziecko cierpi...
OdpowiedzUsuńczepiam sie słupa i na jednej nóżce skacze...
Usuńa to ciekawe. mój mnie walnie, mówię mu, boli a ten - syrenę załącza. kolejny etap samcozy, czy jak? a może te dzieci uciśnione rzeczywiście, bo my kontakt z rzeczywistością jako zdemenciałe staruchy tracimy? hę?
OdpowiedzUsuń