Solidna rąbanka budzi Matkę W. koło północy.
Nie, nie - nie została Matka W. pasjonatką wiadomego nurtu muzyki (?), nie śni jej się koncert w remizie, nie dźwięczy w uszach refren słynny na całą Polskę. Aczkolwiek, faktycznie, ona tańczy dla mnie - ona, czyli glutoza, która ze zwykłego kataru przedzierzgnęła się była podstępnie w zapalenie zatok(i).
Świder rozświdrowuje Matce W. pół paszczy, lewe pół, Matka W. zawsze lewa..., i uniemożliwia jasny ogląd sytuacji. Szczęka zaraz wybuchnie; ząbki swędzą jakby szły, może idą, kto je tam wie; nos... - gdzie jest nos?; gała jakaś zapuchnięta i sklejona; łepetyna jak z waty.
Szlag.
Matka W. zmienia pozycję z leżąco-cierpiącej na stojącą, a glutoza lokuje się w okolicy kła i umcyk, umcyk, umcyk.
Więc kocyk i na fotel. Po drodze gorąca herbata, fizjologiczny roztwór soli morskiej, czy jakoś tak, paczka chusteczek.
Zdychamy. O, ja pierdziuuu.
Wizje przychodzą jedna po drugiej: do glutownika odkurzaczowego klomszczelowego się podpiąć; gruszką do przetykania sracza zassać; siłą woli rozrzedzić.
Taaa...
Brzdęk! Glutoza przelokowuje się. Ulga.
Przelokowuje się też Klomszczel.
- Mama, mama, mama... - dobiega z pokoju. - Picia niamniam!
Oszszsz... A tak mi dobrze w tym fotelu.
- Tata ci da... - Matka W. jęczy w stronę pokoju. - Tata...
- Mama, mama, mamaaa...- prośba przechodzi w groźbę, a zaraz potem w skowyt.
Jasna dupina. Bierę. Niesę. Kwiczę.
Źre, mlaszczy, trzyma za palec, nie popuszcza.
- Weź się tu, Klomszczel, zimną pulfą do matki przytul, bo matkę boli, co?
- Zua kubita, zua kubita! - strofuje matkę Klomszczel i pada jak drętwa na poduszkę usłaną okruchami biszkoptów.
Matka W. przyjmuje w łóżku pozycję półsiedzącą i usiłuje zasnąć.
Żeby se nie zasła...
Byle do rana, byle do rana.
2.22
3.33
4.44
5.55
Ufff...
Bo normalne ludzie mają normalne katary.
A Matka W. nawet kataru nie ma jak inne ludzie.
O kant dupy potłuc taką oryginalność...
Bidoku!!!! Ale zua kubita mnie rozwaliła. on tak naprawdę? :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę! Można zejść ze śmiechu! Boguś Linda powinien iść na emeryturę:)
Usuńwłaśnie stałam się oficjalnie NAJWIĘKSZĄ fanką Klomszczego :D
UsuńZua guła kubitaaa! Niech żyjeee pierwszy... hmmm... członek Fanklubu:)
UsuńAnonimowy5 marca 2013 12:24
OdpowiedzUsuńMatko W. napisz cos prosze, bo mi ciezko na duszy i wiosna podobno szykuje sie od odwrotu:( Pozdrawiam Mama Piotrusia
Dziekuje:) tylko mam wyrzuty sumienia, ze taka chora jestes i zamiast sie kurowac piszesz. Czujesz sie juz lepiej Matko W.? Mieszkam niedaleko Krakowa, moze wpasc i herbatke Ci zrobic?
Zmotywowałaś mnie Mamo Piotrusia do pisania i na nogi postawiłaś:) Już lepiej - wczorajszy dzień wiosenny dał mi dużo dobrej energii. A dziś znów smętnie - widać tam od Was, czy chmury na długo, czy tylko przelotem? Zatoka udrożniona. Mózg pozostał na miejscu:)
UsuńJak mózg na miejscu i luz w zatokach, to nawet chmury nie przeszkadzają. U mnie też bez słońca, ale optymistycznie i tym nastrojem chętnie się dzielę :). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo, luuuzik:) Serdeczności:)
UsuńJak tu pieknie!
OdpowiedzUsuńZatoka z widokiem na może...;)
Usuńzdrowia życzę :) kaśka.
OdpowiedzUsuń