piątek, 30 sierpnia 2013

Kupomocy

Pomóż mi, mamo!!!
Rano, wieczór, we dnie, w nocy bądź mi zawsze ku pomocy.
Kupo. Mocy.

Bo ja nie umiem... To się naucz! Ale, mamo... To ja ci pokażę jak. Ale mamooo... Pomóż mi! To znaczy, co mam zrobić? No zrób mi kromkę, kakałko, zadanie z matematyki. 
A gdzie ja mam telefon? A ta bluzka, to gdzie jest? Widziałaś moje kapcie?
Nie wiem, gdzie masz. Nie wiem, gdzie jest. Nie widziałam. Ale, mamooo... No, pomóż mi!

Może by jednak ZPT (dla czytelniczej młodzi: zajęcia praktyczno-techniczne) w szkole przywrócili. Naumiałaby się kanapki sztukować i sałatkę jakąś. Przy okazji karmnik i temperówkę na żyletki. O, żyletki to jest myśl! Pochlastać się i udawać denata. Wtedy już nikt nie zwróci się do Matki W. z zapytaniem gdzie leży, czy nie widziała, gdzie schowała, czy nie brała. Gdyby miała Matka ogarniać cały ten bajzel, to powinna występować w wersji smok dwugłowy czterogałowy. Ale Matka preferuje fizys własną. Może nie najpiękniejszą, ale własną.

Matka W. jako ten anioł stróż winna unosić się nad kładeczką, którą co dnia galopuje Siostra O. wraz z resztą stada, i notować sobie w kajeciku gdzie-kto-co-upycha. I dlaczego nie tam, gdzie powinien. I dlaczego nie tam, gdzie poprzednio. 
Ale Matka się nie unosi.
Znaczy: rzadko i raczej w sensie, że ryja piłuje, niż lewituje.
Ale Matka nie brała.
Nigdy. Skłonność do uzależnień pacyfikuje w zarodku.
Ale Matka nie notuje.
Znaczy: notuje. Ale nie gdzie-kto-co.

Więc pomóż mi mamo!!! Okropna jesteś. Durna. Najgorsza na świecie. Fstrentna.

Więc pomóż mi Ostra. Tu masz z suszarki pranko zdjęte, na kupeczki porozkładane. Pozanoś każdemu do szafki. Ja??? To nie moja działka!
To niech leży. Przynajmniej na widoku. Nikt nie zapyta: a gdzie są moje majtkiii?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz