sobota, 15 sierpnia 2015

Nie, nie umarłam...

... wręcz przeciwnie - wreszcie czuję, że żyję.

Pisząc o książkach cudzych oraz o Dzieciach własnych, pisałam równocześnie powieść. 

Nie, nie tę, którą dawkowałam Wam tutaj w odcinkach -  Poważną Powieść dla Dorosłych. Z tej dawkowanej też ocalę kilka wątków i kilku bohaterów, bo piszę już powieść drugą.


Bałagan w moim życiu powoli daje się ogarniać; odcinam wszystkie gałęzie, wspinanie się po których kosztuje mnie za dużo czasu i zbędnej energii. Pisanie i czytanie - to jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Moje Dzieci wciąż dostarczają mi inspiracji, ale muszę wymyślić nowy sposób na pisanie o ich codziennych relacjach - to już naprawdę duże Gadziny i na dodatek werbalnie przewyższają mamusię o głowę. Ba, o dwie głowy! Nie chciałabym sobie zawczasu wyhodować literackiej konkurencji - chociaż...  chyba już sobie wyhodowałam.

Pozwólcie mi się nacieszyć szelestem kartek powieści własnej. Wszystkie informacje o niej znajdziecie tutaj. Premiera już w połowie września.


A ja będę sobie nadal oswajać słowa...



***

oswajanie słów
jest trudniejsze
niż oswajanie tygrysów
one własną zwinnością zdumione
przeciągają wśród traw
wpełzają kocio na drzewa
poruszają wargami
z bliska
zapach mięsa i pierza
ostry zapach krwi
trzeba pokochać je wszystkie
aby popis
wypadł pomyślnie

Halina Poświatowska


Trzymajcie kciuki, żeby popis wypadł pomyślnie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz