środa, 23 lutego 2011

Słowotwórstwo radosne

Syn mój imię ma. Nawet dwa ma imiona. Cóż z tego, skoro rodzinną tradycją jest słowotwórstwo radosne i mówimy do niego na sto sposobów; po imeniu najrzadziej. Doktor Maltretor - już wiecie. Master Yoda, co brzmi z hamerykańska 'mastaaa yodaaa'... - gdy marszczy czółko. Zdzisław (wszystkich Zdzisławów przepraszam...) Kląszczelina - bo kląszcze, czy jak kto woli: kląska. Ponoć jeno ptaszki kląszczą, ale to zawsze ładniej powiedzieć o niemowlu, że kląszcze, niż że drze wiadomo co. Ostatnio: Zdzisław Kręcina ..., bo się kręci; nie żeby cóś z piłką czy ten, tego, ten ... Wieczorem: Zwiotczelina, bo jak zasypia, to wiotczeje.
Biedne dziecko: roz-ileś-tam-jenie jaźni zapewnione!
Siostra Ostra do dziś jest Glusiem względnie Glusicą (Samicą Glusia Domowego), Bobą - bobo jest rodzaju nijakiego, bobem nie była bo była (jest...) Samicą Glusia Domowego, więc powstał rodzaj żeński. Za młodu bywała Zdzisławą (jak wyżej...) Marszczynos z powodów oczywistych. I Zbójcą jest po wsze czasy (ta Zbójca).
I żyje dziewczyna. I ma się całkiem, całkiem. W liczbie mnogiej o sobie nie mówi. Jeszcze.

1 komentarz:

  1. My tez naszego Stwora Zdzisiem nazywamy. I Wiesiem, nie wiedziec czemu. I pare jeszcze takich, z Kwiatkiem Polnym na czele ;)

    OdpowiedzUsuń