środa, 16 marca 2011

Bulwers

Zdzisław Zwiotczelina nazywany bywa ostatnio Grzegorzem Parówkiewiczem.
To przez ten sik lotem koszącym, który mu się zdarza czasem...
I otóż Parówkiewicz Grzegorz coraz częściej, oprócz siku koszącego, rzecz jasna, uprawia wybujałą mimikę paszczy. Przejawia się ona w rozlicznych bulwersach związanych z niestosownymi propozycjami rodzicielki. A to dudę chce załadować. A to każe leżeć  i nie chce nosić na rękach. Grzebie cóś w galotach i dotyka zimnymi łapami, jak się człowiek okupcy w środku nocy. I takie tam...
"Bulwers" wpakował mi się do słownika za sprawą jednej mojej uczennicy, która zawsze, gdy rzucał ją kolejny absztyfikant, przychodziła się pozwierzać, a kończąc wynurzenia, dodawała: "i wie pani, tak mnie ten gostek w...ł, że normalnie miałam bulwers". Tu machała rączętami aż jej gul skakał, a ja dusiłam się wewnętrznym śmiechem. Wyobrażałam ją sobie wtedy jak miota błyskawice z ócz swoich i dusi rzeczonego amanta, bo są w życiu kobiety chwile, że wolałaby martwym widzieć go...
"Duda" zaś sięga czasów prehistorycznych, bowiem już matka miast smoczka miała takową w jadaczkę wpychaną. Kto to wymyślił i kiedy - najstarsi górale nie pamiętają.
Przytoczyć jednak i opisać należy przypadek jednego z członków naszego znamienitego rodu (dla bezpieczeństwa swego, małżonka i małoletnich dzieci nie zdradzę jego danych personalnych), który w okresie niemowlęcym musiał mieć do dyspozycji 3 (słownie: trzy) dudy. Jedną miał wetkniętą w dziób, a dwoma pozostałymi okładał się po paszczy; sklepywał się, znaczy. Kiedy od owego sklepywania się, dudy robiły się ciepłe, ozimniał je sobie przytykając do ściany między szczebelkami łóżeczka. I dalej po ryjcu...
Osobnik ów, dziś śmiertelnie poważny i powszechnie poważany, nie doznał z powodu powyższych poczynań znacznego uszczerbku na umyśle i funkcjonuje w społeczeństwie bez znamion dewiacji.

Może i Parówkiewicz wyrośnie na ludzi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz