piątek, 5 sierpnia 2011

Biusthalter

Ma ci matka, hej, staników wór. Biusthalterów, znaczy. Nie, żeby dewiacja jakaś, łowiectwo czy zbieractwo (chociaż, może to się właśnie tak zaczyna...), zakupoholizm kompulsywny czy insza inszość. Otóż odkąd matka matkom karmioncom jest, wszystkie wyżej wymienione za małe som. Wszystkie - z wyjątkiem takich bawełnianych, workowatych, jak bojowe gacie szeregowego nie przymierzając... I pewnego dnia znalazła matka wór ów upchnięty litościwie za pralkę. Litościwie dla matki, rzecz jasna, bo wór większych emocji nie odczuwał, matka zaś tęsknotę niepohamowaną za normalną bielizną uczuła.
Wór jak wór. Duży. Obfitość biusthalterów imponująca. Cóż z tego... Rozmiarowo - klęska. Nie, żeby matka taka dorodna  b y ł a. Matka dorodna  b y w a. Kiedy karmi. Wyciąga więc matka bieliźniane precjoza i nadziać na się próbuje. Buhahahahaaa... Kiedy to było, jak się mieściło??? Śliczniutkie, czarniutkie, koronkowe, tu usztywnione tam upuszapione. Nic z tego...
I na ten lament wchodzi do tualety Ostra. Ooo...stanikiiiiii...syczy w uniesieniu. Ooo, daj jeden, daj!!! Idze Ostra, idze bajtloku, co se tam bedziesz upychać, zagaja matka. No, cycki... - wyjaśnia latorośl. Cycki, kochana, to krowa ma, ripostuje matka i opędza się od latorośli niczem od komara natrętnego. No to piersi, niech ci śfieci! Daj!! Daj!!!
Ci dam, staniki moje najlepsze, drogie, kochane. Jeszcze się przydadzą. Niedługo. Będę wiotka, słodka i powabna. Ale ja już powinnam nosić stanik, Kornelka jusz nosiii, syczy maleństwo. Kornelka, dziewoja lat niespełna siedmiu, dorodna, fakt, ale stanik??? A Ostra rok starsza i bez stanika! Zgroza.
Nie dam. Daj. Nie dam. Sama se wezme! Niech, masz ten i nie zniszcz, bo jeszcze bede wiotka, słodka... Wzięła na się. Miseczki wypchała srajtaśmą i paraduje po lokalu. Och, och, ech, ech. Ładna jestem? A jak wyglondam, mamooo??? A pasuje mi???
Pasuje...
Zmiana warty.
Pora umierać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz