niedziela, 28 sierpnia 2011

Buczogodziny

Jak wszystkim wiadomo, chłoporobotnik i boa grzechotnik wyrabiają roboczogodziny, Kląszczy zaś, jak zauważył tzw. tatuś - buczogodziny. Oznacza to mniej więcej tyle, że wybuczawszy swoje, Kląszczel popada w stan błogiego zawieszenia i przestaje płakać. Cisza. Bujanie radyja (dwa guziki, trzy wihajstry, mózgotrzepna melodyjka), okładanie młotkiem (gumowym) bliższej i dalszej rodziny, konsumpcja (dosłowna) niedoczytanej prasy matczynej i tym podobne rozrywki.
Buczogodziny przypadają o dziwnych porach dnia i nocy: nad ranem, gdy matka do opieki niezdolna ryje nosem w poduszkę; przed południem - kiedy matka ma zachcenie ubrać się i zaniechać łazęgowania po chałupie w piżamce w kaczuszki i paputkach z króliczkiem; w trakcie produkcji obiadu, kiej matka unurzana po łokcie w mięchu i jajach kurzęcych rozbełtanych do panierki (schabowe rulez!!!).
Po Klomszczelowym napadzie szału matka letko jest głuchawa, otumaniona i nie bardzo wie, co się dzieje dokoła. Kiwa się jak rezus i stację trafo ma we łbie. Sytuację bezpardonowo wykorzystuje Ostra, negocjując wtedy z matką zawiłe kontrakty. Przy buczogodzinach Ostrej Kląszczel jest jednakowoż cichy i pokornego serca: ta wyła przez pierwsze pół roku żywota nieustannie a i dziś zdarza jej się wyrabiać buczogodziny wymuszeniowo-roszczeniowe lub adolescencyjnie niekonrtolowane.
Matka, jak matka, bohatersko przetrzyma wszystko: nogą buja leżaczek, kolanem przytrzymuje Klomszczela wygiętego w pałąk i usiłującego dać nogę, rączkami tapla mięcho w jajach i rzutem koszącym zapodaje na patelnię. Wrrr... Ileszszsz można.
Bycie matkom to trudne bycie. Matczyne buczogodziny przypadają zwykle na wczesne godziny wieczorne, gdy zanurzona w wannie, z książką w garści nuci matka jakiś szlagierek. Bo gdyby tak matka zabuczała Metallicą, to padajcie narody...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz