sobota, 10 września 2011

Denatyzm nabyty

Otóż matka zachorzała była. 
Diagnoza: denatyzm nabyty. 
Objawy: czuje się matka jak świeży (nieświeży...?) trup. Kręgosłup łupie, spać nawet nie daje, przy czym senna jest matka nieustannie i niewyspana permanentnie. Na wysokości zapięcia od biusthaltera cóś się w kośćcu zdefasonowało i, kiej się matka giba, napitala jak ta lala. Oczka wysuszone na wiórki, pieką i szczypią; trze matka powieczki jak niemowlaczek przedsennie i blednie jej tęczówka i wycierają się kolorki. Nóżki nie chcą matki nosić: bolom! Stópki rozplaszczone jak u słonika, co w matki wypadku (gabarytowo podlega matka pod rozmiar: dzieci lat 12...) jest osiągnięciem niebywałym. Stópka prawa zwłaszcza i bioderko prawe skasowane od noszenia Klomszczela. Stawy kolanowe podobno są... Łupią - znaczy są. Że zginać się nie chcą to insza inszość. Skrzypią jak wrota od stodoły i się zacinają. Chwyt pęsetkowy w zaniku. Klomszczel ma już lepszy... No, ale dzieci zawsze przerastają rodziców swemi zdolnościami. Próbuje matka chwycić cóś w dwa paluszki i lipa - się nie da. Całom łapkom - lepiej, lepiej... Dwoma łapkami - sukces!!! Jeszcze chwila i uda się matce przełożyć zabaweczkę z rączki do rączki. Trybienie ma matka jak diesel na mrozie. Duuuży diesel na duużym mrozie. Szans na to, iże matka dogalopuje do lecącego na dziób Klomszczela celem uchronienia tegoż przed mjurdoobiciem - nie ma. Bo jak już matka wstanie, za krzyżową kość się chyci i zawyje z bólu, Klomszczel leży jak długi. I tyż wyje. Jeść matka już nie może, znaczy głodna jest ciągle, ale kuszanie z progeniturą na kolanku przy akompaniamencie kwiku progenitur dwóch bokiem już matce wychodzi. Gdyby istniała konkurencja sportowa: ilość porzuconych kubków z niedopitą herbatą na metr kwadratowy - matka bierze złoto w przedbiegach. No i nerwy... Najmniejszy hałas doprowadza do obłędu. Wiatr wieje, liściem jesiennym  - już prawie... - szeleści, a matka cierpi. Za głośno, za głośno...
Ciiiszej nad tom trumnom;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz