czwartek, 17 listopada 2011

Biforek

Zmęczenie matki przestaje być śmieszne, zaczyna być straszne.
Czuje się matka jak na nieustannym rauszu. Taki biforek bez szans na afterek, o baletach właściwych nie wspominając. Znaczy, kiedy matka kończyła karierę bywalczą, mówiło się biforek na taką przedimprezkę rozkręcającą, potem była imprezka sensu stricto a na deserek - afterek: poimprezka stawiająca na odnóża. Jak jest teraz - matka nie ma pojęcia. Niedługo miną dwa roki, jak matka nie imprezuje i może ta wiedza bezcenna (bezecna:)) się zdezaktualizowała. Może imprezki już w przyrodzie nie występują? 
Ale - ad rem: matka czuje się jak Miauczyńki Adaś, co to gotuje wodę na kawę - żeby zawrzało, a potem szybko wyłącza czajnik i dmucha mu w dziubek - żeby nie wrzało. I zalewa. U matki sytuacja ma przebieg następujency: szósta rano - kawa, żeby się nakręcić; ósma rano - melisa, żeby się nie nakręcać. I do wieczora: herbata czarna, żeby się nakręcić, a potem zielona - żeby się nie nakręcać. 
Około południa matka czuje, że nic nie czuje. 
Bliżej piętnastej, gdy nad ogromną betonową wsią z wolna gaśnie słoneczna żarówka, matka odczuwa, niedającą się opędzić kawą ani czarną herbatą, senność. Jak na filmie przy zwolnionych obrotach: widziii maaatkaaa, że Klomszczyyy wchodziii dooo łóżeczkaaa przez poczynioną specjalnieee w tym celuuu dziurę. Wchodzi - bo umi. Ale sam nie wyjdzie - bo nie umi. I wiiidziii matkaaa jak Klomszczyyy  zbliiiżaaa sie dooo dziuuuryyy i piiikujeee kuuu poodłooodzeee. Ooo, myyyśliii maaatkaaa, zaaarasss spaaadnieee. A on już leży i wyje. Zryyywaaa sieee maaatkaaa i leeeciii. I przypomina jej się dowcip o anemiku: doktooorze, pająk... no, co pająka się pan boi??? no, nie... dookąd mnieee ciągnieszszsz poczwarooo? 
Podnosi matka obitego Klomszcza i obcałowywuje i teszsz ma się ochotę rozpłakać. Jeszcze chwila i stuknie matczynemu dyżurowi dwanaście godzin ...
Kawki? Czuje się matka jak pralka nastawiona na tysiąc obrotów przy płukaniu - jeszcze chwila i wybuchnie. Albo zaśnie. Albo najpierw zaśnie a potem wybuchnie. Albo odwrotnie. Wszystko jedno.
Byle do rana.
Bo wtedy kawa.
I melisa.
I byle do wieczora...

Ale pewnego dnia...

http://www.youtube.com/watch?v=I8NcELiIMHg


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz