piątek, 4 listopada 2011

Laska

Z(S?)szarowała matka była na fejsie jak powyżej.
I się wpatruje. I wczytuje.
Wie matka - za wcześnie. Ostra ma jeszcze trochę (no, ciut...) czasu do objęcia zaszczytnego tytułu nastolatki, ale już się odgraża, że się nie wyprowadzi nigdy!!! Sycząc i jadem plując na nas, durnych starych (żeby to durnych... - wiązanki okolicznościowe bywają soczyste jak u Witkacego...), dodaje w krótkich prześwitach świadomości: tak wasss kochammm, nigdy sie stont nie wyprowadze!!! I nie chce mamusiu studiować za granicom. I za monsz teszsz nie wyjde, bo całowanie sie jest obrzydliwe. Fuj. Zafsze bede z tobom!!! 
Ciekawość matkę toczy jak to będzie, kiej się oswajanie nastolatka zacznie. Toszsz to musi być jakiś kosmos. Już jest ciężko a ma być jeszcze ciężej? A jak matka nie wydoli?? Sama się była zatrzymała na etapie fafnaście plus, a tu będzie trzeba udawać dojrzałego dorosłego... Kruca, nie udawać - a być dojrzałym dorosłym. Może zapisać się na jakiś kurs? Coacha zatrudnić? Wdrożyć w kółko teatralne? 
Z racji zawodu wykonywanego zdarzało się matce wchodzić do szkoły przez szatnię. Żywiąc dogłębne obrzydzenie do tak zwanego wyglądania jak dorosły człowiek (kostiumik, szpilki, te rzeczy...) wchadzała matka w dżinsach i bluzie z kapturem, narażając się tym samym na niewybredne komentarze pierwszoklasistów płci samczej w sile wieku pokwitania i w centrum kryzysu adolescencji. Eee...laska (piii), gdzie (piii) leziesz. (Piii) ślepa czy co??? Miast gniewu, wzbudzały owe komentarze matki rechot. Laska, powiedział do mnie laska!!! - nie jest źle... Przypomina matka uprzejmie, że gabaryty ma mikre; ostatnio nabyła portki w Smyku na stoisku dla chłopców do lat kilkunastu i dobrze, że portki one mają w pasie taką gumkę z guziczkami, bo miałaby  matka  krok w kolanach. Model klasyczny jest, zaznaczmy, żadne tam hiphopowe fikimiki.
No i wchadza matka, wchadza, a potem myk: nagle staje za katedrą i mówi słodkim głosem do naiwnych pierwszaków gimnazjalnych, co to jeszcze pani kochanej nie znają: dziędobry dzieci. I widzi matka sine paszcze i słupy, po których oczęta zaskoczonych chłopaczków pną się...I wie matka o czem zasię myślą (myślą! myślą!! myślą!!! - nie jest źle): tera sie baba uweźmie! A baba w śmiech:) Oj, niejedna się dobra znajomość tak nam była zaczęła - teraz już z chłopaczków są chłopaki jak dęby. I ciągle rosną. Tylko matka się jakoś tak w miejscu zatrzymała, a tu na widoku śmigają już z rośnięciem Ostra i Parówienny. Starość...
I trochę matce żal i zazdrość, że progeniutura jeszcze będzie nastoletnia, a matka już nie. Nawet, kiedy odchowa matka rzeczoną i pójdzie ku miastu na zwiadu, zachodzi obawa, że wsiadłszy do tramwaju usłyszy matka głos jakiegoś chłopaczka, ustępującego jej miejsca: siadajcie babciu, siadajcie... 
Chociaż ... młódź tera taka niewychowana (o tempora, o mores...), może się żaden nie zerwie, pozostawiając matce złudzenie, że wciąż jest laską?

1 komentarz:

  1. Dziędobry uwielbiam i dzieNdobry tyż. Zawsze się tym albo tamtym witam z Mamutem mym, gabarytowo chyba do Ciebie podobnym (i rzucającym przy mnie (!) niewybredne i pozbawione empatii komentarze o osłach co same porosły i takie tam...)

    OdpowiedzUsuń