wtorek, 6 grudnia 2011

Dup...likacja

Otóż czytamy z Ostrą lekturę obowiązkową - "Doktora Dolittle i jego zwierzęta". Egzemplarz mój jeszcze, z lat szczenięcych, rok wydania 1980, cudne ilustracje Zbigniewa Lengrena, lekko archaizujące tłumaczenie i ten zapach starego, zetlałego już papieru. Mniejsza jednak o matki doznania estetyczne. Czytamy dziś o poranku rozdział zatytułowany "Najrzadsze zwierzę". A tam taki opisik stwora zwanego dwugłowcem: " [...] jego dwie głowy widzą zawsze człowieka z każdej strony, z której się zbliża. Przy tym śpią one [dwugłowce] zawsze tylko jedną połową ciała, druga zaś czuwa i ma się na baczności". No, wypisz wymaluj - matka! Ho, ho, ho, ho...! Jest matka, się znaczy, okaz rzadki! Co dwie głowy, to nie jedna. Śpi matka głównie prawą połową ciała, bo jak się na prawy bok obróci, to przed upadkiem z wyra skutecznie chroni ją szafa. Tak przyblokowana matka przybiera pozycję embrionalną i usiłuje ciąć komara. Lewą połową spać trudno, bo śpi się nos w nos z Klomszczelem, który przez sen drapie, kopie i łapie za włosy. I maca, celem domacania się artykułów konsumpcyjnych. Matka macania niestęskniona, spania owszem - jak się już sypiająca połową ułoży: bez kija nie podchoććć... 
Jednakowoż myśli matka, że miast dwugłowca, winna nosić miano dwudupca. Czasem ma matka wrażenie, że jej życiorys (rzyciorys...) składa się  z nieustannego nadstawiania wzmiankowanego organu celem skopania tegoż przez życie. Nie, żeby narzekała, skont. Konstatuje matka fakt i wzdycha: ech, życie, żebyś ty miało dupę...Nikt nam wszakże nie obiecywał, że bedzie letko, więc ciągnie matka tę dwukółkę z pieśnią na ustach, czasem tylko se postęka.
Dwugłowiec czy dwudupiec - jeden pies. Byle się du...plikowało. W kupie siła. I jeszcze cztery ręce i ogon się by matce przydał i może jakieś nowe odnóża kroczne, bo stawy się cóś wyrobiły w kolankach. 
A poza tym wszyscy zdrowi:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz