środa, 7 grudnia 2011

Pierdyliard pierdoletów

Można by powiedzieć, że matka ma mnóstwo spraw do załatwienia. Masę rzeczy na głowie. Nie wie, w co ręce wsadzić. Że ciągle coś do roboty. Nie oddaje to jednak skali zjawiska - a pierdyliard pierdoletów owszem... Bo w rzeczy samej tych duperszwanców do codziennego ogarnięcia, pierdoletów znaczy, jest kuuupa: pierdyliard, miliard, trylion, sekstylion... Oba słówka radosne matka kupiła: pierdolety w pracy, a pierdyliard od A. 
I cieszy się jak dziecko.
Każde zadanie do wykonania składa się pierdyliarda czynności drobniejszych. Z czego oczywiście inni mieszkańcy naszego ZOO nie zdają sobie do końca sprawy. Że takie gacie w szufladzie nie objawiają się samoistnie. Przeprowadźmy studium przypadku "gacie tatusia".
Prosimy tatusia, żeby przepchał zalegającą w pobliżu łóżka kupę odzieży w kierunku łazienki. Matka będzie prała. Znaczy pralka będzie prała, matka ładowała. Podejrzenie zachodzi, że w rzeczonej kupie znajdować się mogą skarpetki lub gacie, więc matka woli, żeby tatuś przepchał ją sam.
 I tak mija poranek i wieczór - dzień pierwszy.
Ponownie prosimy tatusia o przepchanie, gdyż ponieważ coranne opowieści dziwnej treści o braku gaci i skarpetek dają się we znaki, a w mamusine dolne niewymowne tatuś się nie upchnie.
I tak mija poranek i wieczór - dzień drugi.
Tatuś przepycha. Do pracy poszedł był w kąpielówkach. Więcej gaci nie posiada.
I tak mija poranek i wieczór - dzień trzeci.
Matka ładuje, pralka pierze, matka wyjmuje, wlecze do pokoju, rozwiesza.
I tak mija poranek i wieczór - dzień czwarty.
Schnie. Matka przewiesza, żeby szybciej.
I tak mija poranek i wieczór - dzień piąty.
Wyschło. Matka z suszarki zdejmuje, segreguje, zanosi każdemu do szafy/szuflady.
I tak mija poranek i wieczór - dzień szósty.
A siódmego dnia matka odpoczywa. 
I z niepokojem obserwuje kupę rosnącą przy łóżku tatusia.
A to tylko pranie. A przecież sprzątanie, kupywanie, gotowanie, sranie w banie... 
I wszędzie ten pierdyliard.
Pierdoletów, oczywiście...

1 komentarz:

  1. No nie, super, no u mnie to samo. No fanka jestem na amen. Muszę Puchalskiej podziękować.

    OdpowiedzUsuń