niedziela, 26 lutego 2012

Jam kruszyna

Jak przewidywywałem, zabranie mi cycusia ma skutki katastrofalne.
Okazało się mianowicie, że cierpię na Zespół-Przymusowego-Kuszania-Co-Popadnie. 
Moja siostra w moim wieku żyła powietrzem i wodą w ilościach homeopatycznych. I ma tak do dziś, z tym, że z przewagą powietrza. Tej to dobrze. 
Ja natomiast na widok jedzenia dostaję amoku, wytrzeszczu oczy i drżączki kończyn. 
I niech mnie które nie da jeść...!
Włącza mi się wyjąca, wijąca i wariująca. Dochodzi do tego, że mamusia musia, musi, znczy, chować przede mną jedzenie, tak mi się nasilają objawy. Zawsze sobie mamusia stawiała na stole jakiś półmisek z owocami albo słodyczami, albo z jednym i z drugim, teraz mamusia musia, musi ukrywać te delicje przed swoim własnym synem! Nie daj Boże jabłko zobaczę: wyjąca; banana: wijąca; chlebuś: wariująca. Jakiś taki przepadlisty jestem, gdzie się mię to mieści??? Mamusia mówi, że trawienie jako sens życia to gupi pomysł jest i że ona zna już takiego jednego, co w kuszaniu sens upatruje, ale czy to warto? 
Ale co ja mogę, co ja mogę... 
I jeszcze mi na złość podtykają sobie pod nos różne smakołyki, a mnie tylko te kaszki, zupki, owocki, pieczywko, chrupeczki, oliweczki,  szpinaczek, naleśniczki... A sami to pizza i piwo, pleśniowy serek i winko, schaboszczaki z kapuchą (lubię kapuchę, a co...), sphagetti z sosikiem... Ech, żałują dziecku, żałują.
Siostra moja Ostra zjada od kopa dwa naleśniki, ja też; talerz zupy, ja też; ale ona stara rura jest, a jam kruszyna. 
Popełniła była mamusia wychowawczy błond. Otóż nauczyła mię była, że kuszanie to przyjemność i czynność wybitnie towarzyska. No to teraz chcem mamusi, tatusiowi, Siostrze Ostrze i reszcie ludzkości towarzyszyć w wykonywaniu tej czynności. Ciongle!
A Siostra moja Ostra, to jak jej mamusia da chlebusia, to zaraz po drugim kęsie zaczyna zawodzić: mamooo, a bo ja juszszsz nie mogeee. 
A ja moge!
Ja dużo moge!

Trawienie jako sens życia...hm...ładny tytuł by był...może zacznę też pisać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz