sobota, 28 kwietnia 2012

Ocior i otryk

Otóż w ramach weekendowego nalotu na duże łóżko, kiej to Parówienny i Ostra domagają się niuniania, klepania i podrzutów, wybrać można w zasadzie dwie opcje bez prawa odwołania się do instancji jakiejkolwiek: ocior lub otryk.
Ocior, jak sama nazwa wskazywuje, polega na ocioraniu progenitury. Im młodsza ci ona, tym więcej do ociorywania: no, bo to u Parówiennego, na ten przykład, stopy zimne i cuchnące po porannej przebieżce po lokalu celem odszukania biszkopta/chlebusia ukrytego wieczorem dnia poprzedniego, iżby go skuszać terasss; albo: pulfa, policzek znaczy, miętka że aż żal ściska wiadomoco; albo: brzuszek jak u świeżutkiego kociaszka... Ostra...hmm...giśki ma straszne, piszczy jak potępieniec, ale się ocioru domaga. No, niewiele ma tej powierzchni niełaskotliwej, ale co ona ma być gorsza! U Ostrej lepszy otryk: tryk, tryk nosem w co się da i zachwyt - ale ty Ostra mięciutka jesteś, jak rany, jak ja bym chciała taką paszczę mieć!!!

Kwik.
Kwicor.
Pisk.
Wrzask
Ryk.

Dość.

Więcej się ściemniać nie da. 
Czas wstawać.
Że 5.46 i niedziela?
A co za różnica. Dzień jak co dzień. 

Chodź, mamusia zimne nóżki ogrzeje pod kołderką...
Łeee...
Ne!

Ostra, weźże go przytrzymaj jakoś.
Ale mamooo...
Ne!

No, to ne.

1 komentarz:

  1. Im mniej powierzchni niełaskotliwej, tym łatwiej konflikt obrócić w żart. Kwiata chyba nawet gałki oczne łaskoczą ;) nie wiem, nie sprawdzałam. ale nie zdziwiłabym się. :)

    OdpowiedzUsuń