środa, 23 maja 2012

Skoczyłaś? Skoczyłabyś? Skoczysz?


Zawsze wiedziałam, co macierzyństwo mi zabrało. 
Dużo.
I wciąż zabiera.
I będzie zabierało coraz więcej.
Małe dzieci-małe kłopoty, duże dzieci-duże.
Problem miałam z odpowiedzią na pytanie: co mi dało.

Jest wiele prawdy w stwierdzeniu Rachel Cusk, że kobieta stając się matką, umiera. I zmartwychwstaje jako ktoś inny. A JA się uparłam, że JA to JA. Warto było. Mam imię. Nazwisko. Zawód. Naukowy tytuł. I dwoje dzieci. W mamusię się wdały - wulkaniczna energia, turbodoładowanie, sto-pomysłów-na-minutę. Eksplozja. Krótka piłka. Nie, bo nie. I co mi zrobisz? Ty mnom nie rzondzisz.
Zazdraszczam Ostrej Siostrej bezkompromisowości, z jaką egzekwuje swoje prawa. Gówniara. Pyskuje. Mamusi pyskuje. Rzucam te wszystkie rytualne zaklęcia o brzydkim mówieniu, się zachowywaniu nieodpowiednio i zazdraszczam. Mam nadzieję, że Siostra Ostra Kobieta będzie umiała od początku to, czego ja nauczyłam się dopiero ... zostając matką po raz drugi. Że trzeba stawiać granice; że są ustępstwa na które zgodzić się można i takie, na które nigdy pójść nie wolno. Że z lustrem w łazience zawsze zostajemy sam na sam i mamy w to loostro lookać bez obrzydzenia. Do siebie. Nie do loostra. Słowem: że największe przestępstwo wobec siebie samego, to siebie samego się zaprzeć. Mści się potem to zaprzaństwo, oj mści...

Zmęczenie często nie pozwala mi trzeźwo ocenić sytuacji; wylewam ten cholerny rosół do zlewu zamiast do gara obok. Zapominam. Płaczę z bezsilności. Eee tam: płaczę - wyję z furią godną lepszej sprawy. Miotam się. Mam wrażenie, że działa mi już tylko mózg i ten mózg wygląda z mego rachitycznego ciała miotającymi gromy oczami. A JA gdzieś tam w środku, zwinięta w kłębek, czekam aż mi nogi odrosną i ręce. I skrzydła. Chociaż... O - na przykład macierzyństwo: zintensyfikowało moją wrodzoną wielozadaniowość ad absurdum. Gdyby nie ono, nie czytalibyście dziś tego tekstu. To przecież z bezsilnej rozpaczy w kwestii podciętych skrzydeł założyłam tego bloga. I następnego. I ... wróciłam do pisania. Na dobre. I na złe. Na poważnie i niepoważnie. Na naukowo i rozrywkowo. Więc jednak te skrzydła są na swoim miejscu i biada każdemu, kto mi je podciąć zechce.

Doktor Maltretor i Siostra Ostra są...no, nie wiem jak to powiedzieć...- ZAROMBIŚCI.
Znajomość z Nimi najwspanialej opisuje zdanie z książki, którą BAAARDZO Wam polecam:

Jak ona [i on - w naszej wersji:)] śpi. Och, jak śpi!
I jak wspaniały jest w jeziorze ten moment, gdy po skoku woda przestaje być wreszcie wściekle zimna, gdy miękko płyniesz pod niebem i nie żałujesz już, że skoczyłaś.

Nie ma letko.
Bedzie tylko trudniej.
Niech...

[...] Przeszłam przez kąpiel z ognia,
jak wybornie
wzmacnia ogień.
Wyniosłam z niego
ogniotrwały uśmiech.
Nikogo już nie poproszę,
żeby mi położył rękę na głowie.
Oprę się
o siebie. [...]

/Anna Świrszczyńska/

5 komentarzy:

  1. niedawno szłam sobie po dniu pracy z auta do domu i nagle potknęłam się o czubeczek myśli - hej - gdzie ja się podziałam? w tym wszystkim nie ma już mnie - wszystkie moje ambicje, pasje atuty zostały skasowane literka po literce. to już nie jestem ja. poświęciłam wszystko co do joty, wszystko na czym mi zależało, co lubiłam, jak wyglądałam.. kiedyś byłam szczupłą, zgrabną dziewczyną, teraz jestem słonicą z wystającym brzuchem i wiecznie skwaszoną miną. kiedyś lubiłam czytać, oglądałam filmy, jeździłam konno. teraz na nic nie mam czasu ani nawet chęci. kiedyś miałam jakieś szanse na awans, teraz nie mam nadziei na żadne premie podwyżki bonusy nic. guzik.

    OdpowiedzUsuń
  2. gdyby przyszło mi tak nieblogowo powiedzieć, co straciłam - ... daj spokój: lista wykurwista. przede wszystkim to, na czym zależało mi najbardziej: szansę na etat naukowy, który był celem moich wszystkich celów. był moment, że miałam ochotę zasnąć i już się nigdy nie obudzić. ale: gdy bóg drzwi zamyka, to otwiera okno. w moim wypadku wiele okien. dbałam i dbam tylko o to, żeby to nie były okna piwniczne: nie rękodzieło artystyczne, a jednak kolejny artykuł albo grant; opowiadanie, a nie mereżka. czytam. filmy oglądam. piszę. jest strrrasznie ciężko.
    wiem: ersatz cholera...
    nie pocieszę Cię, ale dojmująco bardzo Cię rozumiem. pewnie masz pracę, którą lubisz i dlatego ten guzik tak boli. ja moją etatową chwilowo odsunęłam z ulgą i czekam ,co nowego się stanie. jeśli nic-wrócę.
    pisz czasem, w kupie raźniej.
    myślę o Tobie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. sorry, nie obraź się siostro ale jeśli już ktoś ma o mnie myśleć, to wolałabym żeby to był przystojny facet ;)
    a tak na serio, to nie nakręćmy się czasem tym wspólnym nieszczęściem ;) mnie na przykład bardzo odpowiada ten dowcipny styl - dlatego tu trafiłam i wracam codziennie :) do pełni szczęścia brakowałoby mi tylko opisu wrednych teściów i ich 'pomoc' oraz 'porady' (tak jak w moim przypadku) - no ale nie każdy może mieć tak wesoło jak ja :)
    pozdrawiam i czymam kciuki, Kaśka

    OdpowiedzUsuń
  4. kiej znajdziesz gniazdo przystojnych facetów - dej znać!!!teścióff ma niewtranacajancych się do tego stopnia, że nawet na oglond wnuctwa czeba dowozić we własnym zakresie:) wienc zazdraszczam tych lingwistycznych doznań;)
    czymaj
    teszsz bede
    serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  5. no i na to czekałam.
    dni.tygodnie.miesiące.a każdy dzień dlugi że hej.
    za styl, za język, za całokształt-głusico-czystą dobrą moc Ci przesyłam. a jak prześlę, zakopię się w bety po uszy i nie wyjdę do rana. i nikt, nic nie wyrwie mnie ze snu, zamknę się głęboko w pierzynie i żadne dziecko, żaden mąż nie wyrwie mnie ze snu aż odnajdę samą siebie.
    może jutro będzie dzięki temu lepsze.
    i se czekolady zjem.popijając piwem.pełnoprocentowym. a co.

    OdpowiedzUsuń