I nagle pikowanie wyszło z mody.
Krzesło - to jest to!
Można pchać puste, pchać z usadzonym misiem. Suuuper. Można więc lookać znad klawiatury, na której Dzieło Arcy powstaje, strona sto pindziesionta czecia, i zagrzewać do boju: dajesz Klomszczel, jedziesz z misiem na wakacjeee? No, jedź, jedź.
I nagle krzesło wyszło z mody.
Stół - oto jest Mars nasz zdobyty tanim sumptem. Wystarczy dosunąć krzesło odpowiednio blisko - myk, myk i siedzi się na środku stołu. Aaa... ale fajosko! Gazety, talerz z niedojedzonym śniadaniem Ostrej, kluczyki od samochodu, matki wariatki okulary przeciwsłoneczne, długopis, wafel ryżowy nadgryziony niedokończony, torebka (toreba raczej...) mamusi pełna czegóś, Ostrej pamiętaczek ze zwierzątkami, higieniczne chusteczki. Poezja!
Złaź gadzino jedna z tego stołu, mówię. Życie ciebie zbrzydło??? Chodź, pojedziemy na koniku: patatajpatataj...
Ne, ne, ne.
Złaź mówię.
I ściągam za barchaty.
Ne, ne, neee!!!
I nagle stół wyszedł z mody.
Wielki świat - kuchenny blat. Wystarczy dosunąć krzesło odpowiednio blisko - myk, myk i STOI się nad przepaścią. Kuchenne utensylia, kawowy ekspres, czajnik elektryczny, noża dajcie mi rodacy, bazylię z doniczki wyrwę sam i mamie dam. Dwa kroki i zlew kuchenny - ten sam, cośmy ostatnio z tatusiem POSPRZĄTALI.
Pływanko? Maczanko? Ściery wysysnako? W bagienku spożywczych resztek taplanko?
I nagle blat wyszedł mody.
PŁYTA GRZEJNA elektrycznej kuchenki to jest to! Wystarczy dosunąć krzesło odpowiednio blisko i hulaj dusza-piekła nie ma. Znaczy jest: war gorącego oleju na patelni i kipiące zimnioki. I matka dźwięki dziwne wydająca, że niebezpiecznie i za barchaty ciągnąca, żeby się sobie poszłooo!!!
I tak od świtu do zmierzchu.
A w tak zwanym międzyczasie:
-pralki ładowanie, prania suchego ściąganie i tego z pralki rozwieszanie (Nie wycieraj mi balkonu gaciami tatusia!!! Przed chwilką rozsypałeś tu ziemię do kwiatkówww!!!)
-chaty ogarnianie (Chrzęst chrupek, biszkoptów i czerstwego chleba pod zelówami doprowadza matkę do szaleństwa - nawet usiąść na podłodze, celem progenitury zabawiania, nie można, bo w rzyć włazi...)
-obiadu gotowanie (Cudem, cudem bezkolizyjnie i bez strat w ludziach)
-pisanie czytaj: zarobkowanie.
Tatuś nadchodzą: Kajtuśśś, malutkiii. Piski, kwiki, tatatatatataaaa...!!!
Masz, WEŹ GO ODE MNIE. WEŚŚŚ...
No, co ty myślisz, że ja DWA etaty tak będę od razu wyrabiał?
DWA!
Myślę.
Weśśś.
Klomszczel wykorzystując chwilę, którą rodzice przeznaczają na ów podniosły dialog, usadawia się przy stole nad talerzem z niedojedzonym obiadem Ostrej.
- Ty, weź zobacz co on tam robi??? - matka sztywnieje toczona wizją Klomszcza konsumującego strychninę, CIFa i innego syfa zachomikowanego pod matki nieuwagę, pomroczność jasną, ciemną noc duszy.
- Nieważne co robi, ważne że się nie rusza! - tryumfuje tatuś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz