Za dużo tego wszystkiego.
Rozsypuje nam się życie rodzinne.
Znaczy: funkcjonujemy jak małe przedsiębiorstwo, ale przyjemność z tego żadna. Znaczy: do za...nia. Znaczy: brak pustych przebiegów. Znaczy: wańka - wstańka, rano - wieczór, poniedziałek - piątek.
No więc żeśmy z tatusiem po raz setny postanowili uregulować tę rzekę.
Karteczka w krateczkę, długopisik, tabelka. Godzina po godzinie. Dzień po dniu.
Teraz wklepać w Excela.
Wdrożyć.
Ale ja sie nie dostosuje, oświadcza Ostra.
Sami se chodźcie spać, róbcie, kupcie.
Zwartym szykiem nacieramy na gadzinę, która świńskim truchtem zmyka do pokoju posprzątać.
Zamyka za sobą drzwi.
Najpierw cisza. Po chwili łomot włączonego radia i śpiew chóralny solo.
Ty, co ona tam robi, miała sprzątać, nie... - zagajam do tatusia.
No, ona tam robi...no, ten...ogół czynności...ale na pewno nie sprząta.
Posprzątała.
Ale to tylko dlatego, żeście mnie zmusili.
Ten wasz plan to se możecie.
Już ja wam pójde spać o dwudziestej pierwszej.
Ty sie mamo weśśś ożeń z tym komputerem, wiesz.
I co z tego, że zarabiasz???
Ożeń sie, wiesz.
A mamooo, kupisz miii...
Jak to nie???
Jak to sama se zarób???
Ja???
Marnie to widze.
Te tabelki w Excelu co se je wywiesimy na lodówce.
Znaczy: ja sie dostosuje. Tatuś też.
Ostra bedzie dywersję siała.
Ale tym razem pójdzie na noże: umówiliśmy się, że każda czynność ma swojego podwykonawcę i występuje cyklicznie, a do czynności wypadniętej z grafiku wraca się za tydzień.Więc jak se Ostra siedem dni z rzędu nie wrzuci gaci do kosza z napisem "JASNE", to ósmego dnia pójdzie do szkoły w gaciach ciemnych. No, chyba że wszystkie gacie ciemne zapomniała wrzucić do kosza z napisem "CIEMNE", gdyż ponieważ spoczywają one pod łóżkiem/biurkiem/komodą. Skutkiem czego pójdzie Ostra do szkoły BEZ gaci.
Żebym się miała wiecieco - nie popuszczę.
W przeciwnym wypadku najbliższą godzinę dla siebie znajdę koło osiemdziesiątki, a włosy ufarbuje mi Zegarmistrz Światła Purpurowy. Na siwiuteńko...
Genialne, jak zwykle :D I, dziwnie, budzi we mnie dogłębne zrozumienie. Muszę lepiej przyjrzeć się temu pomysłowi z Excelem...
OdpowiedzUsuńZwykle jest tak, że im gorzej się mają fakty, tym lepiej ma się pisanie o nich - Witkacowski nieznośny ból dupy zaistnieć musi, żeby kwitła sztuka;) Ale ileszszsz...
UsuńBol dupy - piękne to. Ogarnęło mnie przemożne zrozumienie, z tą różnicą, że Ostrej takiej nie posiadam, a łeb już częściowo siwy, bo Dziadziuś mi włosy załatwiał. Ale stresować się nie będę, jeno pozytywy widzę: gdy Kwiat odpowiedni wiek osiągnie, zaprzęgně gada do kieratu. A jak siwiznę będę gotowa pokazać światu, to nie żółto-szarą, a nobliwie białą ;)
OdpowiedzUsuń