I tata dziób w ciup i co to synku, co to ciupka, pyta.
A czas nie pyta - nie stoi.
Czas biegnie i nikt w pokoju nie wie, co to ta ciupka.
Matka W. swoje wie - jakby ją kto do ciupki wsadził, jedzonko za pieniążki podatnika pod nos co dnia regularnie zapodawał i na spacerek w kółeczko wypuszczał, to by Matka w tej ciupce mogła urlop spędzić.
Tataaa... a ciupkaaa? Bubu?
Aaa... ciufka. Jasne, jasne. Tory trza rozłożyć na dywanie.
2. Siedzi w foteliku na tylnej kanapce i nadaje. Międli coś tam pod nosem i nagle słychać: klopka, dupa, dziewieńć, dziesieńć. Nie dość, że matematyk, to jeszcze klnie!
ja nie powiem co myślałam, o co chodzi. Lepiej nie powiem...
OdpowiedzUsuńTo chyba myślałyśmy o tym samym :D
UsuńTeż miałam takie skojarzenia jak dziewczyny wyżej :D
OdpowiedzUsuńA, bo Wam to tylko jedno w głowje... Śfintuchy;)))
OdpowiedzUsuń