piątek, 6 września 2013

Pablik rilejszyn

Ja wiem, że to się nazywa. Fachowo. Sajkologicznie.
Labilność emocjonalna.
I wiem, że nie ma boli - trzeba przeczekać, nie dać się zwariować, wpuścić w maliny. Nie dać się podpuścić. No, nie dać się i już.





Ale.
Ja bym jednak preferowała klasyczniejsze formy PR, niż stosowane ostatnio przez Siostrę O.
Zakładając, że to ja jestem pablik i to ze mną ona musi te rilejszyn uprawiać, to ja dziękuję bardzo. Bo tatusia wszystko omija. Wychodzi tatuś na roboty kole siódmej, cześć Ostra mówi wychodząc, cześć tatusiu, odpowiada Ostra z wyżyn piętrowego wyra, a potem się zaczyna.
Weś mi przynieś, bo ja jeszcze leże. Sorry, córko, ale ja tu Parówiennego oporządzam, sama se weś. No, wieszszsz... ty to jesteś normalnie nienoramalna. Super jesteś. Zajebistaaa... No, wiem, wiem, dzięki za komplement. Parówienny podówczas topi w sedesie dwie sztuki baterii wydobytych z pilota do telewizora. Który uprzednio wrzucił za kanapę. Ostra zwleka się z wyra, klnąc na czym świat stoi. Mamooo!!! Ja chcę się wyjszczać, a on tu wrzucił baterieee!!! To wyjmij. Jaaa? Się brzydzę! Ja też. Ale mamooo!!!
Korzystając z batalii słownej o pierwszeństwo grzebania w sedesie, Parówienny kopie Siostrę Ostrę w co popadnie, narażając się na niewybredne inwektywy od debila po matołka. Potem zasię leją jedno po drugim. Na te baterie.
A gdzie jest/są moje: .... (tu należy wstawić dowolne słowo w zależności od okoliczności - dzisiaj rano: takie coś do włosów, różowe rurki, pięć złotych na ksero, ćficzenia do...).
Jedziesz z nami do żłobasa, czy mamy się zbierać? 
Yyyy... zaras.
Po fafnastym zaras - w tak zwanym międzyczasie Parówienny uciął, skrócił i wyrzucił, skopał, wylał się na podłogę i kubek wody takowoż - mówi, że... no, zarasss.
Wychodzimy z Parówiennym wraz.
I wtedy Ostra otwiera okno i zapodaje do nas dramatycznym głosem - jużeśmy obydwa pablik - czekajcieee!!! Matka W. udaje głuchą, ślepą i ogólnie nieteges. Wsiada. Rusza z piskiem opon. Zanim dojedzie do bramy - telefon: Dom. Albo: Ostra. I jedzie z rilejszyn: mieliście czekaććć... buagam... ja się boje zostać sama... To się ruszaj, czekamy pod bramą. Aleee... Ruszaj się!
Biegnie. Włos rozwiany. Ładuje się do wozu. Parówienny łup ją w gałę. Gablysiaaa njeee... - wyje. Gablysia taaak... - przedrzeźnia Ostra. Leją się.
A, mamooo, a ładnie się ubrałam??? - Zdążyła się ubrać, przebrać i znów ubrać! Ładnie. A, mamooo, a kupisz miii? Nje. Aleee...
Ruszamy.
Parówienny już nie chce do dzieci. Przed chwilą chciał. Ostra już nie chce do szkoły, bo nie pójdzie bez różowych rurek. Na pewno je gdzieś schowałam. Zjadłam. Złośliwie wepchnęłam do sedesu. Może... ostatnio mam różne takie... omamy - może i wepchnęłam. Jak jeszcze kilka dni pojęczy, to sama się wepchnę i spuszczę z wodą.

Popołudniem wracają tatuś. Tatuś, tatuś! A, tatusiu, a wiesz jak dzisiaj było fajnieee...No. A wiesz... a kupisz mi? Nie. Jesteś najgorszym ojcem na świecie! Nienawidze cieee. Okjej, Ostra, okiej. A możesz mnie nienawidzić ciszej?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz