Jako
osobnica zaprzyjaźniona właściwie wyłącznie z królewnami jeżdżącymi
koparkami nie wiedziałam, że istnieją także królewny wolące hmmm... na
przykład kolor różowy i śminki, dopóki nie poznałam Ostrej Siostej,
która to królewna moja osobista do koparek dorasta powoli i opornie.
Lekce sobie Ostra Siostra waży porzekadło: jaka mać taka nać, co w
naszym przypadku działa jednakowoż na Siostrej Ostrej niekorzyść. Ale
pewnie tak to już być musi, że do swojej koparki każda królewna dorasta w
swoim czasie antenowym i na nic me jęki, na nic me bóle.
Książeczka,
którą Wam polecam, traktuje o przełamywaniu stereotypów. Traktuje
pogodnie, konkretnie, nienachalnie ale stanowczo - o, gdyby wszystkie
królewny umiały się tak skutecznie upierać jak królewna Monika, świat
byłby sensowniejszy. I gdyby wszyscy królewicze byli tacy
niekrólewiczowscy jak królewicz Marek - jakoś by się ten wózek lepiej
pchało. Lub ciągnęło.
Królewna Monika w ciężkich butach i z gitarą to, I hope,
królewna Ostra Siostra za lat kilka. Z taką się dogadam. Gorzej, jeśli
królewnie Ostrej Siostrej pójdzie w obcasy i śminki - wtedy czeka mnie
przyspieszony kurs królewnowskości klasycznej.
I mogłabym tego nie przeżyć bez uszczerbku na mózgu.
O ile go jeszcze mam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz