Chyba się mię formuła wyczerpała...
Żyję z pisania; piszę, aby żyć; żyję, bo piszę.
Ale o osobnikach wzmiankowanych w tytule pisać mi się już nie chce. Jak mówi poeta - nie nadanżam. Mkną jak torpedy; mówią szybciej ode mnie i to na dodatek brzydko; charakterne, temperamentne - no cała mamusia.
Życząc Wam Wszystkim, Czytaczom Stałym i Przygodnym, Dobrego Nowego Roku, oświadczam, że kiedy już zakończymy konsumpcję poświątecznych resztek przerobionych na zapiekanki, tarty i bigosy, ruszam z nowym blogiem.
O dorosłości. Dla dorosłych. O nieznośnym egzystencjalnym witkacowskim bólu dupy, którego nie można uśmierzyć, wyjękując z rodziców zwolnienie z nielubianej lekcji. O życiu. A że moje życie to czytanie, pisanie i danych przetwarzanie, to będzie polemicznie i zaczepnie. I po gombrowiczowsku: poniedziałek - ja; wtorek - ja; środa - ja; czwartek - ja; piątek - ja. Sobota - sprzątanie (czasem), niedziela - leżenie dzwonkiem do góry.
Wszystkim wszystkiego
Matka W.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz