poniedziałek, 24 marca 2014

Co kogo swędzi i dlaczego

http://www.pinterest.com/pin/377598749979524890/
Podchodzą do nas i zaczynają mówić. Ale żebyś ty, mamo, wiedziała CO oni mówią! Nie, normalnie nie powtórzę.
Ale tak bez powodu podchodzą?
Z powodu i bez powodu... 
Prosiłyście, żeby was nie zaczepiali?
No, ba...
I?
I jest jeszcze gorzej.
Ale CO oni mówią? To ci starsi, ci z gimnazjum, czy..
Nie, ci z gimnazjum to się sobą zajmują, ci co TAK mówią, to mają tyle lat, co my.
A wy rozumiecie CO oni do was mówią?
Nooo... nie bardzo. To znaczy każde słowo rozumiemy, ale...


Drążę.
CO oni takiego mówią.
No mówią per ty ci...o, najczęściej  w połączeniu  z przymiotnikiem  głupia. Albo durna. Albo poj...a. Mówią per ty pi...o. Przymiotniki bez zmian. 
Tak sobie mówią - zamiast imion używają TYCH słów. Prosta sprawa. Nie mówią: chodźcie, pobawmy się w podchody, tylko: eee, głupie ci...y, bawimy się? Yyy... co tak siedzicie, durne pi...y?

Końskie zaloty się to kiedyś nazyało. 
Znaczy: lubią te dziewczyny, tylko nie wiedzą jak zagaić...
Dziewczyny nie reagują do czasu. Najpierw ładnie proszą, żeby sobie poszli. Potem proszą brzydko. Wreszcie krzyczą - zestaw słów, jak je znam, porównywalny, tylko nazwy innych organów na tapecie. Tylko że one nie tak wprost - nie ty h...u, tylko: no weśśś... sam jesteś....

Protagoniści tego dramatu mają 10-11 lat.

Ale ostatnio, mamo, to już przegięli.
Siedzimy na drzewie, gadamy, a oni  w nas rzucają piłkami. No to żeby przestali, mówimy. Nie przestają. W końcu słyszymy jak któryś woła: chyba was ci...y swędzą od środka!

Nie wiem jak reagować.

Bardzo pożądam wiedzy na temat: skąd mają chłopcy kochani taki zestaw słów na podorędziu.
Co oglądają, co czytają, po czym surfują. Co słyszą w domu. Co słyszą od tych z gimnazjum.

Mogłabym interweniować.

Scenariusz pierwszy:

Idę z misją do chłopców.
 - Chłopcy, bardzo was proszę, nie mówcie tak do mojej córki i jej koleżanek. To bardzo obraźliwe, co mówicie, zdajecie sobie z tego sprawę?
- Ale my nic nie mówimyyy... One kłamią! 
- Nie mówcie, proszę, bo porozmawiam z waszymi rodzicami.
- Ale my nic nie mówimyyy...
Odwaracm się na pięcie.
- Ta stara to czyja jest? - sceniczny szept mają opanowany do perfekcji. - Durna pi...a. Się przyj...ała. Pewnie ją też ci...a od środka swędzi.

Scenariusz drugi:

Idę z misją do rodziców.
- Czy państwo wiedzą, w jaki sposób wasz syn zwraca się do mojej córki i jej koleżanek?
- Nie. Ale o co chodzi?
- Chodzi o to, że używa w stosunku do nich bardzo obraźliwych słów. Nazywa je ci...ami i pi...ami. Państwo o tym wiedzą, zgadzają się na to?
- Ale co pani opowiada! Nasz syn? Skąd! On nie zna nawet takich słów.
- Zna. Proszę zwrócić mu uwagę, żeby jednak tak nie mówił do... koleżanek.
- A pani córka i te jej... koleżanki, to nie lepsze! One po drzewach łażą! A od mojego syna, to niech się pani od...i. Córeczki niech pani pilnuje. Feministka się znalazła.

Scenariusz trzeci.

A istnieje?

Nie, nie mówcie mi, że dwa powyższe są z palca wyssane. W swoim życiu zawodowym i rodzicielskim spotkałam naprawdę niewielu rodziców, którzy byli w stanie przyjąć do wiadomości, że ich dzieci robią coś złego i trzeba interweniować. Teraz. Szybko. Skutecznie.
Najpierw jest atak. Atawizm każe bronić swoje młode. Przed wściekłą su...ą, którą coś tam swędzi od środka - w szczególności.

Przez etap radosnego żonglowania "brzydkimi słowami" każde dziecko przejść musi. Bada granice. Wciąż wstawia ten but między drzwi i czeka: już czy jeszcze...? Ale widać, słychać i czuć, kiedy dziecko nie tylko raduje podniebienie kolejnym werbalnym odkryciem, a zaczyna używać słów niczym kamieni - żeby dobić. Żeby zabić.

Macie pomysł na trzeci scenariusz?

Przecież to tak działa tak  - children see, children do! 



A pamiętacie tę kampanię: 





 Mogłabym przemówić do chłopców i/lub ich rodziców tym samym językiem.
Zaręczam - umiem. Werbalnie wyrobiona jestem, że hej. Niech się Witkacy w krzaki schowa.
Mogłaby Ostra Siostra mięsem zarzucić, żeby chłopców zaswędziało to i owo.

Ale ja nie chcę. Chcę wyposażyć moją córkę w taki parasol - żeby się jej te słowa nie imały. Bo nawet jeśli mówi, że ją to g...o obchodzi, to nieprawda. Ale i bronić się musi. Sama. Jak?

Trzeci scenariusz pilnie poszukiwany.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz