Podniosłam rolety, umyłam okna, wpuściłam do domu światło.
Na co dzień lubię pracować w półmroku, ale dziś, wdrażając, opcję zadzieram kiecę i lecę, zadarłam, co tam miałam na sobie i poleciałam myć okna.
I wtedy przypomniałam sobie mycie okien rok temu (chyba...).
I Ostrą, która jak kot wyciągnęła się na zielonym dywanie w smudze światła.
I Matkę W., która natentychmiast sięgnęła po aparat.
Jakaż ona Ostra, ta zwiewna istota... Nawet zębów jadowych nie widać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz