A jeśli tam pójdę, ale okaże się, że nie ma już nic?
Inne domy.
Inne sklepy - jakie sklepy: bank na banku, dentysta, dentysta, dentysta...
Inne proporcje.
Odległość od - do już nie tak wielka.
Miejsce, w którym zawsze spotykałam A. ze skajowym tornistrem i workiem z juniorkami nie do rozpoznania.
Nie ma trzepaka (kto dziś trzepie dywany?!).
Nogi poniosą mnie starą trasą, a zaprowadzą do nowego świata.
A jeśli tam pójdę i odnajdę swoje własne ślady? Znowu w tym samym miejscu rozboli mnie brzuch na myśl o chemii?
A jeśli tam pójdę i... nie poczuję nic.
Jakbym pierwszy raz szła. Jak obcy człowiek w obcym mieście. Jakieś bloki, zawsze i wszędzie takie same; jakieś dziurawe chodniki i wulgarne napisy na murach. Śmietnikowa wiata.
Kto mógł, wyprowadził się zaraz na początku transformacji. Bliźniak w lepszej dzielnicy, strzeżone osiedle. Reszta szukała okazji, żeby jak najszybciej. Niektórym się udało.
A jeśli tam pójdę, wejdę do swojej niegdyś klatki, stanę pod swoimi niegdyś drzwiami...
Czy poczuję zza drzwi zapach pomidorówki na rosole?
Z zamkniętymi oczami mogę wymieniać gatunki kwiatów rosnących na łące nieopodal bloku: jaskry, mlecze, rumianki, firletki (nazywaliśmy je wstążeczkami), kaczeńce, niezapominajki.
Nie ma łąki. Nie ma już od dawna. Od jak dawna...?
A jeśli tam pójdę, zagłębię się w uliczki osiedla i już nie wrócę?
Udam, że nigdy się stąd nie oddalałam. Jestem.
Tyle razy obiecywałam sobie, że wrócę.
Jeszcze nie wiem, czy chcę.
"[...] nie wraca się ani do tych samych miejsc, ani do tych samych planów. Chyba od tego momentu w człowieku zaczyna się dorosłe życie. [...] Nieodwracalność zdarzeń i uczuć jest równie absurdalna jak śmierć, trudno ją zaakceptować."
[Grażyna Jagielska, Miłość z kamienia, Kraków 2013, s. 131]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz