Nie ma chyba stada, w którym czułby się źle.
Przyzwyczajony do zabawiania przez koleżanki Ostrej Siostrej, bierze udział w pokazach mody i konkursach tańca.
W żłobku ochoczo opiekuje się dzidziusiami, bo - jak sam mówi - jest juź duzi chłopak.
Swój park maszynowy rozbudowuje do granic pojemności mieszkania wraz z przyległościami i wciąż domaga się czegoś nowego. O, na przykład taki walec. Nic to, że tatuś nabyli taki do trawników, którym bawić się można w ogródku. On pożąda walca plawdziwego - z kielownicą. I kopalki. Plawdziwej. Nie docierają tłumaczenia, że to trzeba dorosnąć, zawód zdobyć i uprawnienia. Chce teraz. Zaraz. Nie da się? To może chociaż mamusia będzie lulą stlażacką, żeby pozjeżdżać sobie, bo on będzie stlażakiem. Albo panem gajowym. Tym od wilka. Od Czerwonego Kaptulka.
Potem z czułością czteropancernej Marusi zalepia wszystkie ała plasterkiem, okrywa kocykiem i rusza w dalsza drogę.
Musi załadować zmywalke. I koniecznie siedzieć na kuchennym blacie, asystując przy robieniu jajecznicy. Planie będzie wieszał sam. Usiłuje taszczyć wielką żółtą miskę i potyka się o krzywo zaparkowany rower.
Udeziłem się, mamusiu, udeziłem - masuje obolałe kolanko - ale nic sie nie stało? Nie stało, plawda? Jestem juź duzi chłopak.
- Siam, siam! - protestuje, kiedy Ostra chce go rozebrać przed kąpielą. - Gablysiu, ja siam!
Wypachniony, ładuje się z mamusią pod kocyk i zarządza: świnka Peppa. Albo stlażak Sam. Sceny z życia smoków. Wilk i koźlęta...
- Siostlaaa... - nawołuje. - Siostlaaa... choć!
Ale na lowel tylko z tatusiem. Na mały lowel i na duzi lowel. I na tlampolinę. I na autko na pieniążka.
I zasnąć na brzuchu tatusia lepiej, bo miętko.
- Dziewciny, dziewciny...! - cieszy się na widok koleżanek Ostrej.
I opowiada męskie anegdoty ze żłobka:
- Siedzimy sobie z W. K. na kibluuu... i on mi mówi, zieee...
- A jak ma na imię twoja siostra?
- No jak - jak? Siostlaaa...
Starsza Siostra. Socjalizacyjnie bezcenna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz