czwartek, 10 kwietnia 2014

Siostla, czyli gender nasz codzienny


Nie ma chyba stada, w którym czułby się źle.
Przyzwyczajony do zabawiania przez koleżanki Ostrej Siostrej, bierze udział  w pokazach mody i konkursach tańca.
W żłobku ochoczo opiekuje się dzidziusiami, bo - jak sam mówi - jest juź duzi chłopak.
Swój park maszynowy rozbudowuje do granic pojemności mieszkania wraz z przyległościami i wciąż domaga się czegoś nowego. O, na przykład taki walec. Nic to, że tatuś nabyli taki do trawników, którym bawić się można w ogródku. On pożąda walca plawdziwego - z kielownicą. I kopalki. Plawdziwej. Nie docierają tłumaczenia, że to trzeba dorosnąć, zawód zdobyć i uprawnienia. Chce teraz. Zaraz. Nie da się? To może chociaż mamusia będzie lulą stlażacką, żeby pozjeżdżać sobie, bo on będzie stlażakiem. Albo panem gajowym. Tym od wilka. Od Czerwonego Kaptulka.
Najbardziej rajcuje go latowanie uciśnionej ludzkości. Reszta  rodziny nieustannie musi ładować się w kłopoty: wpadać do dziul, być napastowaną przez złe wilki, zjadaną  przez potfoly, stlaszoną przez smoka. Wtedy do akcji wkracza on: ciągnąc za sobą dląg albo kawał peszla, piłę mechaniczną na baterie albo stary lalczyny wózek z oprzyrządowaniem ratowniczym (młotek, te rzeczy...) ratuje z opresji. Bo jest już duzi chłopak! I na dodatek jest gloźny, więc żaden smok czy wilk mu nie podskoczą.
Potem z czułością czteropancernej Marusi zalepia wszystkie ała plasterkiem, okrywa kocykiem i rusza w dalsza drogę.
Musi załadować zmywalke. I koniecznie siedzieć na kuchennym blacie, asystując przy robieniu jajecznicy. Planie będzie wieszał sam. Usiłuje taszczyć wielką żółtą miskę i potyka się o krzywo zaparkowany rower.
Udeziłem się, mamusiu, udeziłem - masuje obolałe kolanko - ale nic sie nie stało? Nie stało, plawda? Jestem juź duzi chłopak.
- Siam, siam! - protestuje, kiedy Ostra chce go rozebrać przed kąpielą. - Gablysiu, ja siam!
Wypachniony, ładuje się z mamusią pod kocyk i zarządza: świnka Peppa. Albo stlażak Sam. Sceny z życia smoków. Wilk i koźlęta...
- Siostlaaa... - nawołuje. - Siostlaaa... choć!
Ale na lowel tylko z tatusiem. Na mały lowel i na duzi lowel. I na tlampolinę. I na autko na pieniążka.
I zasnąć na brzuchu tatusia lepiej, bo miętko. 

- Dziewciny, dziewciny...! - cieszy się na widok koleżanek Ostrej.

I opowiada męskie anegdoty ze żłobka:
- Siedzimy sobie z W. K. na kibluuu... i on mi mówi, zieee...

- A jak ma na imię twoja siostra?
- No jak - jak? Siostlaaa...

Starsza Siostra. Socjalizacyjnie bezcenna!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz