Kląszczel odmawia współpracy.
Ataki szału i wycia zajmują mu/mi pół życia.
Wyjście do sklepu po drugiej stronie ulicy - godzina. Plus powrót.
Wersja A:
- Pierwsza próba upakowania do wózka - nieudana. Gadzina wygina się w pałąk i wysnuwa z wózkowych szelek jak wąż, klapiąc soczyście o podłogę. Wyje. Przepełniona rozpaczą i śniadaniem, wali kloc.
- Wyjąc, czołga się filmowo w stronę pokoju, rozsmarowując sobie zawartość pieluchy do połowy pleców. Zgarniam rzeczoną z podłogi i usiłuję przepieluchować. Wywija się sprytnie i gania po lokalu z gołym przyrodzeniem. Dopadam, przytrzymuję kolanem, pieluchuję bele jak i na na powrót usiłuję upakować do wehikułu. Kolanem przytrzymuję na wysokości jajów i zakładam szelki na ramionka. Solidna fanga gołą giczą w nos uprzytomnia mi z jak silnym przeciwnikiem mam do czynienia.
- Unieruchomiona Gadzina wierzga i zawodzi, ale mam minutę na zabranie kluczy, portfela i siatki na zakupy.
- Victoria!
Wersja B:
- Gadzina nie daje się upakować do wózka za żadne skarby.
- Zawodzi leżąc w progu jak Rejtan.
- W stanie niemal agonalnym daje się podjąć z podłogi jak kartofli wór i wystawić pod klatkę.
- Pod klatką doznaje cudownego uzdrowienia i daje w długą. W stronę przeciwną do zamierzonej.
- Nęcąc parkującym nieopodal motocyklem zmieniam kierunek ruchu Gadziny.
- Kolejno zanęcam: jołarem, kosiarką, śmieciarką, ciężarówką ... Chyba tylko tabory cygańskie, wozy drabiniaste i cyrkowe po naszej osiedlowej uliczce jeszcze nie jeździły...Metr po metrze posuwamy się w kierunku sklepu.
- Cel osiągnięty. Gadzina rzuca się w kierunku pojemnika z bułkami jak głodzone przez tydzień dziecko i zapycha sobie jadaczkę białą pszenną pulpą, rozsyłając znajomym paniom sprzedawczyniom radosne uśmiechy.
- Ale grzeczny chłopczyk - cieszą się panie. I jak ładnie je!
Jeszcze tylko powrót do domu.
Jadą wozy kolorowe taborami! Szybko, synek, chodź zobacz!!!
Mój Gad też wie, gdzie zlokalizować gicze ;)
OdpowiedzUsuńCuchnonce, capiejonce, smrodliwe, mięciutkie gicze:) A siłę ma w tych pałąkowatych giczach...
OdpowiedzUsuńoj i do tego one są zawsze mokre... bleee... ehhh a mówią że bycie z dzieckiem w domu to taki piękny czas :)
OdpowiedzUsuńmój też wygina się w pałąk przy pakowaniu do wózka, tyle, że ja znoszę go z 4 piętra i wsadzam dopiero na dole więc słyszy nas całe osiedle...
OdpowiedzUsuńmy koncertujemy na parterze, ale płuca ma Gadzina jak diva operowa: echo niesie po lesie...
OdpowiedzUsuń