wtorek, 10 lipca 2012

Jadą wozy kolorowe...

Miło było ale się skończyło.

Kląszczel odmawia współpracy.
Ataki szału i wycia zajmują mu/mi pół życia.

Wyjście do sklepu po drugiej stronie ulicy - godzina. Plus powrót.

Wersja A:

  • Pierwsza próba upakowania do wózka - nieudana. Gadzina wygina się w pałąk i wysnuwa  z wózkowych szelek jak wąż, klapiąc soczyście o podłogę. Wyje. Przepełniona rozpaczą i śniadaniem, wali kloc.
  • Wyjąc, czołga się filmowo w stronę pokoju, rozsmarowując sobie zawartość pieluchy do połowy pleców. Zgarniam rzeczoną z podłogi i usiłuję przepieluchować. Wywija się sprytnie i gania po lokalu z gołym przyrodzeniem. Dopadam, przytrzymuję kolanem, pieluchuję bele jak i na na powrót usiłuję upakować do wehikułu. Kolanem przytrzymuję na wysokości jajów i zakładam szelki na ramionka. Solidna fanga gołą giczą w nos uprzytomnia mi z jak silnym przeciwnikiem mam do czynienia.
  • Unieruchomiona Gadzina wierzga i zawodzi, ale mam minutę na zabranie kluczy, portfela i siatki na zakupy.
  • Victoria!
Wersja B:
  • Gadzina nie daje się upakować do wózka za żadne skarby.
  • Zawodzi leżąc w progu jak Rejtan.
  • W stanie niemal agonalnym daje się podjąć z podłogi jak kartofli wór i wystawić pod klatkę.
  • Pod klatką doznaje cudownego uzdrowienia i daje w długą. W stronę przeciwną do zamierzonej.
  • Nęcąc parkującym nieopodal motocyklem zmieniam kierunek ruchu Gadziny.
  • Kolejno zanęcam: jołarem, kosiarką, śmieciarką, ciężarówką ... Chyba tylko tabory cygańskie, wozy drabiniaste i cyrkowe po naszej osiedlowej uliczce jeszcze nie jeździły...Metr po metrze posuwamy się w kierunku sklepu.
  • Cel osiągnięty. Gadzina rzuca się w kierunku pojemnika z bułkami jak głodzone przez tydzień dziecko i zapycha sobie jadaczkę białą pszenną pulpą, rozsyłając znajomym paniom sprzedawczyniom radosne uśmiechy.
- Ale grzeczny chłopczyk - cieszą się panie. I jak ładnie je!

Jeszcze tylko powrót do domu.

Jadą wozy kolorowe taborami! Szybko, synek, chodź zobacz!!!

5 komentarzy:

  1. Mój Gad też wie, gdzie zlokalizować gicze ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cuchnonce, capiejonce, smrodliwe, mięciutkie gicze:) A siłę ma w tych pałąkowatych giczach...

    OdpowiedzUsuń
  3. oj i do tego one są zawsze mokre... bleee... ehhh a mówią że bycie z dzieckiem w domu to taki piękny czas :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mój też wygina się w pałąk przy pakowaniu do wózka, tyle, że ja znoszę go z 4 piętra i wsadzam dopiero na dole więc słyszy nas całe osiedle...

    OdpowiedzUsuń
  5. my koncertujemy na parterze, ale płuca ma Gadzina jak diva operowa: echo niesie po lesie...

    OdpowiedzUsuń