wtorek, 18 grudnia 2012

Niam, niam

Niam, niam!
Mniam, mniam!!
Mama, tata, mniam, mniam!!!

Druga w nocy.
Albo trzecia.
Wyjątkowo piąta nad ranem.

Kolacja była w okolicach osiemnastej dnia poprzedniego, dziecko płci samczej głodem przymiera.
Niam, niam, mówię, ruszajcie się dziadki: biszkopty i woda z soczkiem malinowym raz! 
Śpijjj Klooomszczeeel, mówi tatuś. No, Młodyyy, weśśśś... jęczy mamusia; no śpijjj.

Niam, niam, mama, niam, niam.

Nie ma niam, niam, śpij!

Niam, niam!!!
Aaaa...

Je. Kruszy do łóżka. Popija. Je. Kruszy. Popija. Pada na okruchy. Zasypia.

Rano śniadano. 
Kaszy micha. 
Klomszczel na kanapie, a wokół:
  • helikopter biało-czerwony na baterie;
  • garaż piętrowy z windą, drewniany;
  • tory kolejowe plastikowe, producent krajowy;
  • odkurzacz różowy plastikowy, scheda po Ostrej;
  • samochodzik-chodzik-jeździk, w slangu domowym: bubu;
I wszyscy jedzą wraz z Klomszczelem.

Matka W. karmiła już różne... hmmm... stworzenia. Ale kiedy wysuwa łyżkę z kaszką mleczno-ryżową kakałkową w stronę helikoptera, garażu, torów, odkurzacza bądź bubu - czuje się jakoś nieswojo.
Niam, niam... - pogania Klomszczel - niam, niam!!!

I głowę by sobie wtedy Matka uciąć dała, że się ten helikopter do matki uśmiecha na wysokości... paszczy i oną szeroko rozdziawia.

Czy to się leczy?
I jak długo to trwa?

3 komentarze:

  1. nie leczy się, matką się jest do końca życia ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Znaczy do u... nej śmierci mam karmić helikoptery??? To niech to chociaż będą moje helikoptery pobaletowe... albo lepiej nie - to jednak ból jest :(

    OdpowiedzUsuń