Będąc w pełni władz... rodzicielskich, gdyż ponieważ umysłowe i fizyczne jakoś tak cuś mi ostatnio nie bałdzo, gdyż ponieważ upał, wydumałam 10 sposobów na to, aby mieć udane wakacje z dziećmi.
Nie żeby się sprawdziły.
Tak sobie teoretyzuję.
Wakacje jak zawsze napawają mnie przerażeniem. I to niekoniecznie przerażeniem, że dzieciąt nie zabawię i godziwej rozrywki im nie zapewnię. Raczej, żem tak już stetryczała, iż odpoczynek znaczy dla mnie wyłącznie jedno: leżeć. I czytać. Albo leżeć i czytać, i jeść. Pić już nie mogę, okazjonalnie jedno piwo na niepusty żołądek (na pusty bożebroń!). Leżeć. I leżeć. I nie wstawać na każde wołanie. I nie kręcić się jak bąk, iżby zobaczyć kto sobie co złamał, z czego spadł i jak bardzo ma ała, co kogo ugryzło i jak bardzo mu spuchło tudzież jak bardzo kto nie ma czapki i mu już na rozum od słońca bije.
Leżeć. Jak to łatwo powiedzieć...
I tak sobie dumam, że najprościej to by było powtarzać sobie od stycznia z uporczywą starczą regularnością:
- Nie nastawiaj się na to, że spędzisz wakacje tak, jak za czasów, kiedy dzieci jeszcze nie miałaś, albo miałaś je w… planie. Nie zwiedzisz wszystkiego, co byś chciała. Ba, może nawet nie zwiedzisz niczego, a jadąc autostradą będziesz jedynie wzdychała do oznakowań na kolejnych zjazdach: tak niedaleko jest…; o, gdybyśmy tak na chwilę zboczyli z trasy, to… Nawet jeśli jesteś rodzicem pasjonatem i chcesz swoją pasję zwiedzacza jak najszybciej zaszczepić swoim dzieciom, licz się z tym, że ta szczepionka jest nieskuteczna. Z rzeczy do zwiedzania dziecko najbardziej lubi place zabaw i dmuchane gigantyczne zjeżdżalnie.
- Nie mów: jedziemy nad morze. Mów: przed nami morska przygoda. Będziemy wszystko dokumentować, robić kronikę wyjazdu… W odpowiedzi usłyszysz: sama se rób. I: a w tym hotelu jest basen? Na kija ci basen, zagaisz łagodnie, nad morze... wrrróć... ku morskiej przygodzie jedziemy, całe morze twoje! Ale basen jest? Jest. No to ja mogę nad to morze nie chodzić. Mogę?
- Z góry załóż, że wakacje są dla dzieci nie dla rodziców – dzieci szaleją, fundujesz im wszystkie atrakcje, a tobie może coś skapnie. Skapnęło? Potraktuj to jako wartość dodaną. Nie skapnęło? Przecież nie miało…
- Precyzyjnie zaplanuj trasę oraz rozplanuj postoje. I tak guzik wyjdzie z twojego planu, ale przynajmniej będziesz go miała. W czasie wakacji wszędzie są remonty, dziecko ma chorobę lokomocyjną, a ty okres. Psa litościwie tylko suszy, ale jak się napije, to zaraz sika. Prawie jak dziecko, z tą tylko różnicą, że dziecko sika w kiblach stacyjnobenzynowych, a pies pod siebie.
- Spakuj się zgodnie z zasadą lepiej nosić, niż prosić. Czyli weź wszystko, co zmieści się do samochodu. Kanapę, szafę i wannę możesz sobie darować. I tak zapomnisz rzeczy najważniejszych: ładowarki do telefonu, lekarstwa na biegunkę i pigułek antykoncepcyjnych. A miałaś ochotę zaszaleć, kiedy młódź oddasz w dobre turnusowe animacyjne ręce.
- Jeszcze w domu przeznacz konkretną pulę pieniędzy „na rozkurz” i nigdy później nie żałuj, że je rozkurzyłeś. A rozkurzysz pierwszego dnia, najdalej drugiego. Na jakiś, wiadomo, badziew. I potem będziesz żałować, żałować i żałować. Aleś se przynajmniej poszalała w innej branży.
- Nie napinaj się: na czas wyjazdu uwierz, że brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko. Nie pakuj do walizki wyjściowych ubranek, zabierz te, które bez żalu można wyrzucić, kiedy upaprzą się czekoladowymi lodami. I tak, zanim dojedziecie na miejsce, połowa ciuszków nadawać się będzie do wyrzucenia: poplamione, zapawiowane i przyschnięte. Resztę dziadów dobijecie w dwa dni i udacie się na zakupy do jedynego w kurorcie sklepu z odzieżą dziecięcą, w którym ceny są z sufitu, ba, z kosmosu, a jakość i estetyka oferowanej odzieży... dyskusyjna.
- Baw się razem z dziećmi. Zwolnij. Zrywaj kwiatki. Rób zamki z piasku. Jedz lody. Trolloloooo... Bez komentarza.
- Nie zabraniaj wszystkiego z obawy, że się zatruje, przewróci, ubrudzi…I tak się zatruje, przewróci i ubrudzi. To tylko kwestia czasu. Twoje zabranianie nie ma tu nic do rzeczy. Szkoda strzępić ozór po próżnicy. Lepiej liż lody, zrywaj kwiatki...
- Korzystaj z oferowanych na miejscu animacji/innych możliwości zostawienia dziecka pod opieką innych, ale pod warunkiem, że maluch naprawdę dobrze się czuję pod tą opieką - nie pozbywaj się dziecka na długie godziny. Ale na krótkie - owszem. Młode i tak się nie połapie, że zgredzącej matki nie ma obok, a ty sobie w spokoju poleżysz w pokoju. I będziesz miała wystarczająco dużo czasu, żeby zastanawiać się, czy młode się już zatruło, przewróciło, ubrudziło...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz